Wielkopolska - na północ i południe od Poznania

Poznań, stolica Wielkopolski, to jedno z moich ulubionych miast. Byłam tam kilka razy i za każdym podobał mi się coraz bardziej. Na pewno doczeka się osobnego tekstu – niech no tylko wrócą normalne czasy, żebym mogła odwiedzić go jeszcze raz albo dwa (Poznania nigdy dosyć) i zobaczyć miejsca, do których dotychczas nie dotarłam.

W tym artykule opiszę miejscowości leżące na północ i południe od Poznania. Są w nich zamki związane z czterema możnymi rodami: Górkami, Działyńskimi, Zamoyskimi i Raczyńskimi, willa-muzeum wielkiego podróżnika, kościół z diabłem na ścianie, miejsce, do którego nie każdy przybywa z własnej woli, oraz kilka innych, równie ciekawych zabytków Wielkopolski.

Nie trzeba czytać całego tekstu, można przeskoczyć do:

Puszczykowo
Szreniawa
Szamotuły
Wronki
Kobylniki
Słopanowo
Obrzycko
Zielonagóra
Kórnik
Rogalin


Puszczykowo

0303

Zacznę od Muzeum pod Totemem, czyli Pracowni Literackiej Arkadego Fiedlera, podróżnika zapuszczającego się w znacznie odleglejsze zakątki świata niż ja.

W roku 1946, po powrocie do Polski, kupił od państwa willę w Puszczykowie, na południe od Poznania. Dwa lata później zamieszkała w niej sprowadzona z Londynu rodzina pisarza: żona Maria (Włoszka z pochodzenia) i dwaj synowie, Arkady Radosław i Marek.

042

Niemal od razu zaczęli przybywać tam miłośnicy książek Fiedlera, by zobaczyć skarby przywiezione z dalekich wojaży. Było ich tak wielu, że 1 stycznia 1974 roku na parterze domu pisarz utworzył muzeum. Wypełniają je niezliczone pamiątki z podróży, trofea myśliwskie i przyrodnicze, zdjęcia oraz oczywiście różne wydania ponad trzydziestu jego książek. Przez cały 1973 rok trwały prace przygotowawcze. Brał w nich udział artysta plastyk Zygmunt Konarski, który nie tylko pomógł urządzić ekspozycję, ale też wykonał większość kopii zabytków (pochodzących głównie z Ameryki Południowej i Środkowej) zgromadzonych w Ogrodzie Kultur i Tolerancji, który otacza willę. Zdjęcia muzeum i ogrodu zilustrują tekst o początkach podróżniczej pasji Fiedlera, napisany na podstawie jego autobiografii Wiek męski – zwycięski

0302

052
Wejście do muzeum.

Po zakończeniu pierwszej wojny światowej dwudziestopięcioletni Arkady Fiedler zdjął mundur i zadał sobie pytanie: „Co dalej, młody człowieku?”. Na przerwane studia nie chciał wracać, powszechny wyścig do państwowych żłobów i stołków też go nie nęcił. Przejął więc zdewastowany rodzinny zakład fotochemigraficzny – spuściznę po zmarłym kilka miesięcy wcześniej ojcu, który był mu szczególnie bliski. To właśnie on zaszczepił w Arkadym pasję poznawania świata. Fiedler pracował więc w zakładzie, był szczęśliwym mężem swej młodzieńczej miłości Janki i ojcem małej Basi. Ale myśl o podróżach nie dawała mu spokoju.

039

Pierwsza wyprawa nie była daleka. Pod koniec lipca 1924 roku wraz z przyjaciółmi popłynął łodziami po Dniestrze. W napisanej wiele lat później autobiografii wspominał: „Owa wyprawa dniestrowa tak świetnie nam się powiodła, tyle było tam zapału i radosnych uniesień, że po powrocie do Poznania nie wytrzymałem i zabrałem się do pisania. […] Spisywałem wrażenia na żywo, po prostu, niewyszukanie, bez górnolotnych ambicji, bez pretensji”. W ten sposób powstały Przez wiry i porohy Dniestru, pierwsza książka wydrukowana przez Fiedlera w rodzinnym zakładzie.

041

Od najwcześniejszego dzieciństwa Fiedler lubił słońce, ciepło, zieleń i patrzenie w dal. „O hojniejszym słońcu, gorętszym cieple i bujniejszej zieleni” marzył jako chłopiec, stojąc razem z ojcem pod dębami Rogalina. W roku 1927 powziął decyzję: „Uświadomiłem sobie cały ogrom marzeń, jakie wpoił mi ongiś ojciec, marzeń o tropikalnym lesie, i zaczęło utwierdzać się we mnie coraz uporczywsze postanowienie odbycia owej wyśnionej wyprawy do Parany możliwie jak najrychlej. Wyprawy, która miała być rzewną pielgrzymką ku czci ojca i spełnieniem jego duchowego testamentu”. Jak postanowił, tak uczynił, nie zważając na protesty przyjaciół, których zdaniem zamiast trwonić majątek na niedorzeczny kaprys powinien myśleć o rodzinie.

054

Arkady zabezpieczył finansowo rodzinę i pod koniec 1928 roku ruszył do Brazylii, gdzie dziewięć miesięcy zwiedzał i gromadził eksponaty dla poznańskiego Muzeum Przyrodniczego i zoo. Przywiózł ponad 1500 ptaków, 100 ssaków, 46 gadów i płazów, 4000 motyli, 2000 chrząszczy i żywego jaszczura olbrzymiego teju. Podróży do Polski nie przeżyły węże, dla bezpieczeństwa ukryte w walizkach. Do Parany Fiedler wyjechał jako przyrodnik, ale po powrocie do kraju swoje wrażenia przelał na papier. Napisał dwie książki: Bichos, moi brazylijscy przyjaciele i Wśród Indian Koroadów, i tak stał się najpopularniejszym polskim pisarzem-podróżnikiem.

Za spełnienie marzeń o tropikalnej puszczy zapłacił rodzinnym szczęściem. Żona Janka nie miała zrozumienia dla jego podróżniczych pasji. Zabrała małą Basię i odeszła. Wkrótce dziewczynka zmarła na zapalenie opon mózgowych. Ludzie nieprzychylni Fiedlerowi oskarżali go przyczynienie się do jej śmierci. Miała jakoby zarazić się od przewiezionej z Brazylii małpki.

055

Jakiś czas po odejściu żony Arkady poznał Andrę, co odnotował w swojej autobiografii: „Miała osiemnaście lat i była już w pełni rozkwitu ciała i czaru. Ja byłem starszy o kilkanaście lat i w pełni męskiej agresywności”. Związek, choć obfitował w burzliwe chwile, przetrwał długie lata.

053
Do Ogrodu Kultur i Tolerancji prowadzi Brama Słońca z Tiahuanaco, leżącego nieopodal jeziora Titicaca w Boliwii.
Centralna postać to zapewne Viracocha, biały tajemniczy bóg Indian andyjskich.
Przepowiednia o powrocie Viracochy zza morza ułatwiła garstce Hiszpanów podbicie państwa Inków w 1532 roku.

Arkady marzył o Amazonce. By tam pojechać, sprzedał drukarenkę, na której wydrukował swoje trzy pierwsze książki. Nawiązał też współpracę z „Dziennikiem Poznańskim”, „Dziennikiem Bydgoskim” i „Gazetą Polską”, które zgodziły się drukować jego felietony z podróży – późniejsze rozdziały książki Ryby śpiewają w Ukajali. Wyjazd nad Amazonkę był udany, ale powrót do kraju – równie bolesny jak ten z poprzedniej podróży. Tym razem Fiedler stracił rodzinną firmę doprowadzoną do bankructwa przez „zaufaną pracownicę” i Andrę, którą jednak objął amnestią i silnymi ramionami. Dziewczyna została jego sekretarką.

046 
Ołtarz boga Choc Mool w kształcie półleżącego człowieka z naczyniem ofiarnym na brzuchu.
Tam składano bijące jeszcze serca ofiar.

Po dwóch podróżach do Ameryki Południowej Fiedler postanowił poznać przeciwieństwo puszczy tropikalnej – chłodne lasy Kanady. Odwiedził je w 1935 roku, a owocem wizyty była książka Kanada pachnąca żywicą, która wpłynęła na losy setek Polaków, nie tylko zafascynowanych dalekimi wojażami. W czasie wojny, a także po jej zakończeniu wielu wybrało Kanadę jako drugą ojczyznę.

048
Coatlicue – pani w wężowej spódnicy ucieleśniająca Ziemię, bogini życia i śmierci Azteków.
Nosi naszyjnik z ludzkich serc i dłoni, zapewne ofiar,
oraz spódnicę uplecioną z grzechotników – symbolu odradzania się Ziemi.

Za nią kopia posągu z Wyspy Wielkanocnej.

Może nie wszyscy wiedzą, że przedwojenna Polska miała ambicje stać się państwem kolonialnym. Posiadanie zamorskiego lądu miało przynieść prestiż państwu i rozwiązać kwestię żydowską. Pomysłów było wiele, w końcu wybrano Madagaskar. Francja, która kontrolowała wyspę, skłonna była sprzedać jej część, pod warunkiem że osiedlą się tam Żydzi nie tylko z Polski.

051
Kamienny wojownik z cywilizacji Tolteków z Meksyku.
Było ich czterech. Podpierali dach świątyni Quetzalcoatla, tajemniczego białego boga Indian meksykańskich.
Świątynia stała w Tuli, stolicy Tolteków, na szczycie piramidy, która potęgowała kosmiczną energię.
Podobno wojownik może przekazać swoją dobroczynną energię, wystarczy go dotknąć.

Powołano więc Komisję Studiów, której zadaniem było zbadanie Madagaskaru. Na jej czele stanął major Mieczysław Lepecki, podróżnik i dawny adiunkt marszałka Józefa Piłsudskiego. Najważniejszym członkiem komisji był Fiedler. Liczono, że owocem wyprawy będzie, oprócz kolejnej książki, rzetelna ocena egzotycznej wyspy jako ewentualnej polskiej kolonii. 31 maja 1937 roku komisja wylądowała na Madagaskarze. Po kilku miesiącach badań Lepecki stwierdził, że wyspa nadaje się do osadnictwa. Fiedler został tam znacznie dłużej – ponad rok. Napisał książkę Jutro na Madagaskar, w której studził kolonialne zapały: „Madagaskar to wyspa potężna, półtora raza większa od Polski, lecz rodzącej dla człowieka ziemi ma znacznie mniej niż pół województwa warszawskiego”.

047
Słup totemiczny Indian Kwakiutl z zachodniej Kanady z wizerunkiem kruka otaczanego czcią
(uważano go za mitycznego przodka i opiekuna tego ludu).

Dłuższy pobyt Fiedlera spowodowany był nie tylko chęcią przekazania rodakom prawdziwego obrazu Madagaskaru. W swojej autobiografii pisał: „…nęcił mnie Madagaskar, swą tajemniczością i także urokiem mieszkańców”. Uroki mieszkańców poznał bardzo szybko i ze szczegółami. Zamieszkał we wsi Ambinanitelo. Początkowo tubylcy traktowali go jak dziwaka, stukającego w przedziwną maszynę, ale z czasem uznali za swojego. Wioskowa starszyzna zaproponowała mu nawet „czasową” żonę, co było ogromnym dowodem zaufania. Pierwszą żoną pisarza została osiemnastoletnia Benaczehina, która jednak po nocy poślubnej uciekła z wioski. Jej młodsza siostra Velomody okazała się bardziej odporna i stworzyła z Fiedlerem tymczasową rodzinę. Swoje życie w wiosce opisał w książce Radosny ptak drongo. Po wojnie wyrzucił z niej co pikantniejsze fragmenty i wydał jako Gorącą wieś Ambinanitelo

045
Posąg Buddy – pierwsza na świecie kopia największego, bo mierzącego aż pięćdziesiąt trzy metry,
stojącego Buddy z doliny Bajman w Afganistanie, doszczętnie zniszczonego przez Talibów w 2001 roku.
Oryginał, wykuty w skalnej ścianie liczył 1700 lat. 

Fiedler nie umiał zapanować nad swoją podróżniczą pasją. Jak sam twierdził, był „kochankiem życia”, którego wciąż pociągało to, co nieznane. Opuścił Madagaskar i popłynął na Tahiti, znaną z obrazów Gauguina. W autobiografii pisał: „Niewątpliwie Paul Gauguin wywierał przez całe lata po pierwszej wojnie światowej potężny wpływ na moją wyobraźnię. Był mi bliski swoją burzliwą barwnością malowideł i dziwactwem życia, swoją opętaną żądzą słońca i zapalczywą zmysłowością”. Każdy, kto zna obrazy Gauguina, wie jakie zmysłowości pociągały Fiedlera.

 0301
Grobowiec Pacala, władcy Majów z Palenque.

Gdy Fiedler wybierał się na Tahiti, wyspa była już sławna na całym świecie. Gromady zapaleńców malowały ją, pisały o niej książki albo kręciły filmy. Jednym z nich był film Tabu, w którym zagrała piękna Reri. Dziewczyna przyjechała nawet do Polski, gdzie wystąpiła w Czarnej perle i wdała się w romans z Eugeniuszem Bodo. Potem wróciła w rodzinne strony i, gdy Fiedler wylądował na wyspie, przywitała go w porcie: „...zszedłem na ląd i skierowałem się ku niedalekiemu bistru, by napić się lemoniady. W pół drogi ktoś mnie z tyłu dopędził i, uderzając […] w plecy, przyjaźnie powitał kobiecym głosem… po polsku: – Jak sze masz, stary byku?”. 

 049

050
W Ogrodzie Kultur i Tolerancji stoi kopia żaglowca Santa Maria.
Popłynął na nim Krzysztof Kolumb, by szukać drogi do Indii, a odkrył Amerykę. Żaglowiec nie wrócił do Europy.
W wigilię Bożego Narodzenia 1492 roku osiadł na mieliźnie na Haiti.
Z jego drewna Kolumb kazał zbudować pierwszą osadę białego człowieka w Nowym Świecie.

Jednak nie Reri została tahitańską towarzyszką życia Arkadego. Była nią Hutia „ładna i kształtna siedemnastolatka, pełna wdzięku i świeżości”. Sielanka nie trwała jednak długo, bo na horyzoncie zbierały się ciemne chmury. 2 września 1939 roku na Tahiti dotarła wieść o ataku niemieckim na Polskę. Przygnębiony Fiedler nie znalazł zrozumienia u młodej dziewczyny. Co więcej, odcięty od pieniędzy z kraju, musiał zacisnąć pasa, a tego już było dla Hutii za wiele. Opuściła Fiedlera, a Fiedler opuścił Tahiti i dotarł do Anglii, gdzie napisał swoją najsłynniejszą książkę Dywizjon 303.

W Ogrodzie Kultur i Tolerancji stoi wierna replika (w skali 1:1) słynnego myśliwca Hawker Hurricane MK I. Na kadłubie oryginalnego samolotu zaznaczono liczbę zwycięstw Dywizjonu 303 w powietrznej bitwie o Anglię – 126 strąconych „adolfików”. Na tym myśliwcu latał między innymi dowódca dywizjonu, Witold Urbanowicz.

 043
Hurricane. Obok na zdjęciu Arkady Fiedler z Witoldem Urbanowiczem.  

Uroczyste odsłonięcie Hurricane'a nastąpiło 19 września 2011 roku. Na stronie internetowej muzeum synowie pisarza napisali: „Ten samolot jest hołdem należnym wszystkim lotnikom broniącym nieba Anglii, zwłaszcza tym z Dywizjonu 303, których zwycięstwa w pamiętnym 1940 roku wzbudziły podziw świata. Nie możemy zapomnieć o mechanikach, którzy we własnych warsztatach dywizjonu potrafili naprawiać po ciężkich uszkodzeniach samoloty nadające się do odesłania do fabryki. [...] Jest również hołdem złożonym naszemu ojcu między innymi za to, że w książce «Dywizjon 303», […] opisując męstwo polskiego żołnierza, pisał jak gdyby własną wersję Mazurka Dąbrowskiego, pokazując tak dobitnie, z takim żarem, że Polska jeszcze nie zginęła”.

Jak wiadomo, polscy lotnicy z Dywizjonu 303 nie wzięli udziału w defiladzie zwycięstwa po zakończeniu drugiej wojny światowej. Polityka wygrała z „podziwem świata”.

Na wybuchu drugiej wojny światowej kończy sią autobiografia Arkadego Fiedlera. Jeśli kogoś zainteresowałam jego życiem, niech odwiedzi Muzeum pod Totemem. To ciekawe miejsce, nie tylko dla ludzi zafascynowanych podróżami.

0300

Puszczykowo leży tuż przy granicy Wielkopolskiego Parku Narodowego. Miałam trochę czasu, więc skorzystam z okazji, by przejść się lasem i brzegiem Warty.

 063

Szreniawa

Z Puszczykowa dotarłam do Szreniawy, w której jest Muzeum Rolnictwa. Podobno przyjeżdżają tam wycieczki szkolne, by dzieci mogły zobaczyć, jak wyglądają krowa, owca i inne zwierzęta gospodarskie.

Oprócz nich mogą zobaczyć też, jak uprawiano ziemię, bo w muzeum jest spora kolekcja maszyn i narzędzi rolniczych, na przykład specjalne pługi ciągnięte przez ogromne maszyny parowe wyglądające jak skrzyżowanie lokomotywy z traktorem.

014

023

010

018

Dzisiejsza wieś Szreniawa powstała na gruntach Rosnowa, wsi szlacheckiej sięgającej swymi początkami średniowiecza. W XIV stuleciu jej właścicielem był Iwan z Rosnowa, później osada należała do Rosnowskich herbu Jastrzębiec. Pod koniec XVIII wieku właścicielami wsi byli Gajewscy, a potem Pomorscy. Oprócz Rosnowa w rękach tych ostatnich były też Rosnówek, Rosnowskie Holendry i osada leśna Jarosławiec – całkiem spory majątek.

015

W roku 1852 kupił go Niemiec Herrmann Bierbaum. Początkowo miejsce nie miało własnej nazwy, potem zaczęto używać wymyślonej przez właściciela majątku nazwy Marienberg. W Marienbergu Bierbaum wybudował okazałą willę zwaną pałacem, z trzech stron otoczoną niewielkim parkiem. Do pałacu prowadziła aleja obsadzona szpalerem drzew liściastych.

011

W bezpośrednim sąsiedztwie zespołu pałacowo-parkowego założono folwark. Wybudowano dwie stodoły, spichlerz, oborę, stajnię i kuźnię. Powstała też kolonia mieszkalna pracowników folwarcznych. Między folwarkiem a willą właścicieli stanął dom rządcy. Budynki powstały z cegieł produkowanych w należącej do majątku cegielni. Drugim zakładem przemysłowym Bierbaumów była gorzelnia.

022

Po śmierci Herrmanna Bierbauma majątek odziedziczyły jego córki: Anna, Marianna, Adelajda oraz Berta, która wkrótce stała się jego jedyną właścicielką. W latach 20. XX wieku dobra Marienberg z rąk niemieckich wykupił Polak, doktor nauk przyrodniczych Józef Glabisz z Sarbinowa w powiecie żnińskim. Nowy właściciel zmienił nazwę miejscowości na Marzenin. Wkrótce została nadana jej urzędowa nazwa Szreniawa. W 1935 roku, po śmierci Józefa Glabisza, majątek odziedziczył jego syn Władysław.

012

W latach 30. XX wieku uprawiano tu przede wszystkim żyto i ziemniaki, a także jęczmień, owies, pszenicę, buraki cukrowe i pastewne, koniczynę i łubin. Wciąż działała gorzelnia, w której produkowano 12 500 litrów spirytusu rocznie. Wzrosła liczba zwierząt hodowlanych. Całkowita wartość dóbr szreniawskich wynosiła około 1 324 000,00 zł.

Wnętrze willi w Szreniawie.

Po zajęciu Wielkopolski przez Niemców w 1939 roku rodzinę Glabiszów wysiedlono ze Szreniawy. Majątek – pod nazwą Maertensberg – trafił pod zarząd niemiecki. Po wyzwoleniu został upaństwowiony. Lasy włączono do Wielkopolskiego Parku Narodowego. W folwarku urządzono Szkołę Podkuwaczy Koni, a potem rolniczy zakład produkcyjny (część Kombinatu PGR w Konarzewie). Na północ od wsi założono sady Zakładu Sadowniczego Rosnowo. W dawnej willi właścicieli urządzono stołówkę pracowniczą oraz pomieszczenia do szkoleń pracowników Kombinatu PGR Konarzewo.

017

W marcu 1962 roku Ministerstwo Rolnictwa podjęło uchwałę o utworzeniu w Szreniawie Muzeum Rolnictwa. Przeznaczono na nie dawną siedzibę właścicieli majątku oraz otaczający ją park, w którym rozpoczęto budowę pawilonów ekspozycyjnych. Dwa lata później, 29 sierpnia, muzeum uroczyście otwarto.

Fajne miejsce. Spokojnie tam, cicho, na zwierzaki można się pogapić i powspominać wakacje u dziadków na wsi. 

 009

 Szamotuły

Następnego dnia ruszyłam na północ od Poznania, do oddalonych o trzydzieści kilka kilometrów Szamotuł. Z dworca do centrum miasta jest spory kawałek. Po drodze minęłam klasztor pofranciszkański. Na początku XV wieku w tym miejscu Świdwowie Szamotulscy wznieśli warownię mającą chronić miasto od południowej strony. Kilkanaście lat później Szamotuły zostały podzielone między dwóch braci z rodu Świdwów. Zbudowano więc drugi zamek – w północnej części miasta. Po Świdwach Szamotuły trafiły w ręce możnego rodu Górków. Ci zaniedbali starszą, południową warownię, tak że z czasem popadła w ruinę.

W drugiej połowie XVII stulecia ówczesny właściciel miasta Jan Korzbok-Łącki na resztkach budowli wzniósł kościół pw. Świętego Krzyża i klasztor, który przejęli franciszkanie reformaci. 

0305

Od Łąckich otrzymali też kilkanaście hektarów ziemi, na której wykopali stawy rybne, zmeliorowali nieużytki rolne i posadzili ponad sto pięćdziesiąt drzew owocowych. Ponadto piekli chleb i założyli niewielką bibliotekę.

Ostatni zakonnik zmarł w Szamotułach w 1832 roku. Siedem lat później władze pruskie zlikwidowały klasztor, a świątynia stała się kościołem parafialnym. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę dawne pomieszczenia klasztorne przeznaczono na magazyny i koszary. Po drugiej wojnie światowej zamieniono je na mieszkania. W początkach naszego stulecia w dawnym klasztorze odbywały się wystawy Ośrodka Formacji Duchowej „Sztuka i Myśl”, latem w wirydarzu grano koncerty. Były też plany przekształcenia budynku w dom spokojnej starości, ale nic z nich nie wyszło, bo w 2020 roku franciszkanie wrócili do Szamotuł.

 0306   0304

Po drodze, nieco bliżej rynku, jest skwer imienia Maksymiliana Ciężkiego, lokalnego bohatera. Ciężki urodził się 1898 roku w Szamotułach. W czasie pierwszej wojny światowej został powołany do armii niemieckiej. Tam zetknął się z radiotelegrafią i szyframi. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości został szefem Biura Szyfrów Wojska Polskiego. Wraz z profesorem Zdzisławem Krygowskim zorganizował w Poznaniu kurs kryptologiczny dla studentów matematyki. Ukończyli go Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski, którzy w 1932 roku złamali kod Enigmy. W roku 1939 Maksymilian Ciężki zacierał śladów ich działalności, potem przedostał się do Francji, gdzie trafił do niemieckiej niewoli. Po wojnie został na emigracji. Zmarł w 1952 roku w biedzie i zapomnieniu. W sto dziesiątą rocznicę urodzin Maksymiliana Ciężkiego urna z jego prochami spoczęła w Kwaterze Powstańców Wielkopolskich na cmentarzu parafialnym w Szamotułach. W tym samym czasie przy skwerze jego imienia odsłonięto poświęcony mu pomnik.

307

Na skwerze stoją wyciosane z drewna rzeźby przedstawiające postacie znane z bajek. Niektóre zdobią ławki. Ciekawy pomysł, widziałam już takie rzeźby w kilku miastach i nie mam nic przeciwko, pod warunkiem że przy okazji nie wycina się zdrowych drzew. 

0113 

0114

0115

0116

Dotarłam na rynek. Wraz z wychodzącymi z niego ulicami został wytyczony w wiekach średnich, ale otaczają go kamieniczki pochodzące z XIX i początków XX stulecia. Niektóre są odnowione, z innych odpada tynk. Typowy miałomiasteczkowy rynek. Jedno, co go wyróżnia, to krzyż na rozstaju... ulic.   

 0133

 0146

0139

Wspomniałam, że w Szamotułach były dwie warownie broniące miasta. Pierwsza z czasem stała się zespołem klasztornym franciszkanów, a druga – wielokrotnie przebudowywana – dotrwała do naszych czasów jako zamek Górków. 

0147

Tuż obok zamku stoi ceglana baszta Halszki. To dawna wieża przybramna łącząca funkcje obronne z mieszkalnymi. Baszta jest wysoko podpiwniczona i składa się z trzech kondygnacji. Na wyższe piętra wiodą schody schowane w przybudówce. Jedyną ozdobą surowego muru jest dekoracyjny wykusz.

0162

Swoją nazwę baszta zawdzięcza żonie Łukasza Górki, nieszczęsnej Halszce z Ostroga, córce Beaty Kościeleckiej i kniazia Eliasza Ostrogskiego. Kniaź zmarł tuż przed narodzinami dziewczynki. Przed śmiercią wyznaczył kilku jej opiekunów, wśród nich króla Zygmunta Augusta. Od pierwszych chwil życia Halszka była właścicielką pokaźnej fortuny, jednej z największych na Wołyniu i Ukrainie. Na dodatek los obdarzył ją wielką urodą. Jednak pieniądze i śliczna buzia nie przyniosły dziewczynie szczęścia, co więcej, stały się jej przekleństwem.

0148

Gdy Halszka trochę podrosła, o jej rękę starało się wielu kawalerów. Jednym z nich był książę Dymitr Sanguszko. Matka Halszki zwlekała z wydaniem córki za mąż, dlatego stronnik Sanguszki, a przy okazji rodzony stryj panienki Wasyl Konstanty Ostrogski, napadł na jej rodzinną rezydencję w Ostrogu. Uwięził matkę i córkę, po czym zmusił kapłana do udzielenia ślubu Halszce i Dymitrowi. Dziewczyna, wówczas czternastoletnia, nie chciała wypowiedzieć słów przysięgi małżeńskiej. Zrobił to za nią stryj.

0152

Małżonek wywiózł świeżo poślubioną żonę do Kaniowa, a Beata Kościelecka poszła na skargę do króla Zygmunta Augusta. Nad Dymitrem odbył się sąd, który skazał go na „utratę czci i gardła”, czyli pozbawianie majątku i śmierć. Dymitr salwował się ucieczką do Czech, oczywiście z żoną. Ścigał ich wojewoda kaliski Marcin Zborowski, który zamierzał ożenić Halszkę z jednym ze swoich synów. Udało mu się Dymitra ubić, ale z planów małżeńskich nic nie wyszło, bo król Zygmunt August postanowił wydać dziewczynę za Łukasza Górkę, właściciela Szamotuł. Ślubu udzielił im na zamku królewskim biskup poznański Andrzej Czarnkowski. Ale i ten zięć nie przypadł do gustu Beacie Kościeleckiej. Zabrała więc córkę i wyjechała z nią do Lwowa, gdzie obie skryły się w klasztorze dominikanów. Za uciekinierkami ruszył pościg. Halszkę próbowano odebrać siłą.

0151

0154

0153
Na zdjęciach budynki gospodarcze na tyłach zamku. W jednym z nich jest biblioteka. 

Kiedy po oblężeniu otwarto wreszcie bramy klasztoru, okazało się, że w międzyczasie Halszka – za zgodą mamy – poślubiła kniazia Siemiona Olelkowicza. Król nie uznał tego małżeństwa i polecił Halszce powrócić do prawowitego męża, czyli Łukasza Górki. Dziewczyna trafiła do Szamotuł. Przez czternaście lat żyła w osamotnieniu w ceglanej baszcie, w której zamknął ją zazdrosny mąż.

Smutne dzieje Halszki pobudzały wyobraźnię współczesnych i potomnych. Podobno musiała nosić czarne pokutne szaty, a jej piękną twarz zasłaniała żelazna maska. By mogła uczestniczyć w nabożeństwach, Górka kazał wykopać podziemny korytarz łączący wieżę z kościołem. Tam, siedząc w zakratowanej małej niszy, Halszka modliła się i żałowała za grzechy.

0155

Dopiero po śmierci męża stryj Wasyl wywiózł Halszkę do rodowego majątku w Dubnie na Wołyniu. Tam, nieszczęśliwa i schorowana, zmarła w wieku czterdziestu trzech lat. Majątek, przez który tyle wycierpiała, zapisała stryjowi i jego synowi. Do Szamotuł wrócił duch Halszki, który już ponad cztery stulecia krąży po zamku i parkowych alejkach i skarży się na swój tragiczny los.

0149

Po śmierci Łukasza Górki zamek zmieniał właścicieli i z czasem stał się skromną siedzibą szlachecką. Po drugiej wojnie światowej w budynku mieściło się Technikum Rolnicze i archiwum. Podczas remontu przeprowadzonego w latach 1976–1990 odsłonięto zachowane fragmenty architektury gotyckiej, fragmenty gotyckiej i renesansowej polichromii oraz zdobione belki stropowe. Dziś zamek jest siedzibą muzeum. 

 
Kościół, do którego Halszka chodziła podziemnym korytarzem, to dzisiejsza bazylika pw. Matki Bożej Pocieszenia i świętego Stanisława Biskupa, jedna z największych gotyckich świątyń w Wielkopolsce. Została wzniesiona na początku XV wieku przez braci Świdwów Szamotulskich. Obecny wygląd zawdzięcza Łukaszowi Górce, który gruntownie ją przebudował. W drugiej połowie XVI stulecia Górka, wraz ze współdziedzicem Szamotuł Janem Świdwą, przekazał kościół luteranom. Potem przejęli go bracia czescy. Przez jakiś czas na podstawie porozumienia między Świdwą z nowymi współwłaścicielami Szamotuł, rodziną Gostyńskich, w kościele odprawiane były na przemian nabożeństwa katolickie i heretyckie. W ręce katolików świątynia powróciła pod koniec XVI stulecia.

0119

Szamotulska bazylika może poszczycić się wieloma zabytkami. Są wśród nich gotycki krucyfiks na belce tęczowej i renesansowy nagrobek Jakuba Rokossowskiego, podskarbiego wielkiego koronnego. W nawie południowej zachwyca barokowy ołtarz Matki Bożej, wykonany z czarnego drewna przez Antoniego Swacha, franciszkanina z Poznania. W centralnym miejscu znajduje się obraz Matki Bożej Pocieszenia Pani Szamotuł, siedemnastwieczna ikona pochodząca z Rusi.

0120

Do kościoła prowadzi brama – dzwonnica neogotycka, w której umieszczono siedemnastowieczny krucyfiks. 

0250 

W sąsiedztwie kościoła stoi kilka budynków z czerwonej cegły – pamiątek po pruskim panowaniu, wśród nich szkoła przypominająca, że „stąd nasz ród”.  

 0136

0144

Wronki

Nie planowałam wycieczki do Wronek, trafiłam tam przez przypadek. Gdy stałam na stacji kolejowej w Szamotułach, zapowiedzieli pociąg w tamtym kierunku. Szybko kupiłam bilet i wsiadłam, nie wiedząc, dokąd dojadę ani co zobaczę. Dotarłam do Wronek z własnej i nieprzymuszonej woli, ale znaczna część mieszkańców miasteczka trafia tam za karę. 

 096

097
Urząd miejski we Wronkach i herb miasta. 

We Wronkach jest największy w Polsce zakład karny. Jego budowa trwała pięć lat – od marca 1889 do lipca 1894 roku. Władze sądowe otrzymały na ten cel osiemnaście hektarów ziemi w pobliżu dworca kolejowego. Więzienie należało wówczas do najnowocześniejszych na ziemiach polskich. Zorganizowano je według amerykańskiego systemu celkowego, polegającego na izolacji więźniów w oddzielnych celach. Cele, mogące pomieścić ośmiuset skazańców, znajdowały się w trzech czterokondygnacyjnych pawilonach zbudowanych na planie krzyża. Postawiono też budynki gospodarcze, szpital, domy dla dyrektora, straży więziennej i księdza katolickiego.

 095

Pod koniec 1918 roku w Wielkopolsce wybuchło powstanie. Po rozpoczęciu walk więźniów wypuszczono na wolność. Budynki przerobiono na koszary dla żołnierzy II i VII Pułku Strzelców Wielkopolskich. Po odzyskaniu niepodległości więzienie wróciło do dawnych funkcji. Cele zapełniły się działaczami organizacji robotniczych i socjalistycznych. W roku 1919 pojawiły się w nich pierwsze kobiety skazane w procesach politycznych.

094

W latach międzywojennych zakład karny we Wronkach uchodził za „więzienie ciężkie”. Wyroki odsiadywali w nim recydywiści oraz osoby uznane za szczególnie niebezpieczne dla społeczeństwa. Mianem tym określano więźniów politycznych, działaczy socjalistycznych i komunistycznych oraz członków bojówek nacjonalistycznych. W latach 30. XX wieku takich więźniów było około pięciuset.

 088

W czasie drugiej wojny światowej więzienie we Wronkach zostało włączone do systemu więzień sądowych III Rzeszy. Wśród skazanych dominowali Polacy, przede wszystkim ludzie odbywający tam kwarantanny przed wysłaniem do innych więzień, obozów koncentracyjnych, głównie Oświęcimia i Mauthausen, oraz do niemieckich zakładów przemysłowych jako darmowa siła robocza. Więzienie było stale przeludnione. Najwięcej osób przebywało w nim 1 listopada 1942 roku – aż 4 458. W sumie w latach drugiej wojny światowej przez Wronki przewinęło się ponad 28 000 więźniów.

090

Po zakończeniu wojny we Wronkach przebywali jeńcy wojenni, Niemcy oskarżeni o zbrodnie wojenne lub pochodzący z okolicznych terenów, a także pierwsi więźniowie narodowości polskiej, którzy trafili tam za przestępstwa pospolite. W marcu 1945 roku pojawili się żołnierze Armii Krajowej, głównie kobiety skazane w Chełmnie i Lublinie. Przez jedenaście lat do Wronek trafiały osoby wrogo nastawione do nowego ustroju – co najmniej 15 500. Więźniowie polityczni nie pracowali, nie mieli prawa do nauki ani uczestniczenia w zajęciach świetlicowych. Nie mogli też korzystać z porady duchownego.

091

Zakład karny we Wronkach utracił swój polityczny charakter jesienią 1956 roku, kiedy to w wyniku procesów rehabilitacyjnych, a potem na podstawie amnestii z 1957 roku, opuściła go znaczna liczba więźniów. Kary zaczęli odbywać tu przestępcy pospolici, przede wszystkim recydywiści. Wciąż jednak nie brakowało ludzi niechętnych władzy. W czasie stanu wojennego byli nimi działacze NSZZ Solidarność z województwa pilskiego. 

092

Dziś więzienie we Wronkach jest największym w Polsce zakładem karnym przeznaczonym dla recydywistów, osób z zaburzeniami psychicznymi lub upośledzeniem umysłowym, uzależnionych od alkoholu albo innych środków odurzających czy substancji psychotropowych. Więźniowie mogą uczyć się w zasadniczej szkole zawodowej i technikum, a także pracować – odpłatnie na terenie zakładu i w przywięziennym przedsiębiorstwie PPM Pomet, oraz charytatywnie – na rzecz lokalnego samorządu.

089

Więzienie we Wronkach miało sławnych lokatorów. Byli wśród nich Wojciech Korfanty, Róża Luksemburg, Stepan Bandera, Jacek Kuroń i Pluskwa z Ojca Mateusza

093
Więźniów we Wronkach nie brakuje. Gdy obchodziłam je dookoła, huczało jak w ulu... pełnym trutni. 

W miejscu, gdzie dziś stoją więzienne budynki, ludzie mieszkali już w epoce kamienia. Pozostały po nich kamienne grociki strzał do łuków znalezione nad Wartą. Do historii pisanej Wronki trafiły pod koniec XIII stulecia. W wiekach średnich rozwojowi miasta sprzyjało położenie przy szlaku wodnym i drogowym. O Wronki zahaczali kupcy podróżujący z południa na północ. Dzięki nim rozwijały się handel i rzemiosło.

Na początku XVI wieku Wronki stały się własnością wspomnianej już rodziny Górków. Po nich były w rękach kilku innych rodów, a po drugim rozbiorze, podobnie jak cała Wielkopolska, znalazły się w zaborze pruskim. Mimo akcji germanizacyjnych Polacy zakładali we Wronkach przeróżne towarzystwa i organizacje społeczne, na przykład Towarzystwo Czytelni Ludowych, Towarzystwo Przemysłowe czy Wroniecki Klub Cyklistów „Sokół”, dzięki którym duch polskości nie zaginął. W połowie XIX wieku powołano we Wronkach Ochotniczą Straż Pożarną, jedną w najstarszych na zieniach polskich. W okresie dwudziestolecia międzywojennego we Wronkach działała Fabryka Przetworów Kartoflanych.

Dziś Wronki są dość sennym miasteczkiem. W okolicy więzienia stoi sporo budynków z czerwonej cegły, zapewne zbudowanych w tym samym czasie co zakład karny. Może mieszkali w nich strażnicy więzieni z rodzinami?

0104

308

0103

Wśród nich wyróżnia się biała willa zbudowana około 1900 roku przez Maksymiliana Wilczewskiego, zasłużonego dla Wronek i Wielkopolski projektanta i budowniczego. Willa to jedyny na terenie miasta przykład mieszkalnej rezydencji z przełomu XIX i XX wieku, pięknie zdobionej boniowaniem i sztukatorską neobarokową dekoracją. Swoim wyglądem nawiązuje do bogatych domów podberlińskich. 

309

W głąb miasteczka prowadzą wąskie uliczki, przy których stoją niewielkie domy, wyglądające trochę jak z początków zeszłego stulecia. Jedne są wypielęgnowane, drugie lekko draśnięte zębem czasu. 

0106

0107

Trafiłam na rynek, na którym stoi nietypowy pomnik. To zaprzężony do wózka osiołek Psikus. W latach drugiej wojny światowej osiołek przywoził do Wronek mleko z pobliskiego folwarku o nazwie Warszawa. Zdarzało się, że właściciel zostawiał go na rynku, a sam szedł na zakupy. Tak stało się też 20 kwietnia 1940 roku – w dniu urodzin Adolfa Hitlera. Stacjonujące we Wronkach oddziały niemieckie postanowiły uczcić święto wodza. Na środku placu stanął maszt, na który – przy dźwiękach trąbek – wjechać miała hitlerowska flaga. Osiołek, zapewne wystraszony hałasem, włączył się do obchodów: gdy tylko zabrzmiały trąbki, ryknął donośnie. I on, i nieszczęsny mleczarek dostali w skórę, ale mieszkańcy Wronek przez lata wspominali, jak osiołek ośmieszył niemieckie uroczystości. W 2016 roku wystawili mu pomnik. Osiołek szczerzy zęby – ryczy czy śmieje się ze swojego psikusa?

0110

Niedaleko rynku stoi murowany kościół pw. świętej Katarzyny, najstarszy zabytek Wronek. Gotycką, bazylikową świątynię wzniesiono w XV wieku. Na początku XVI stulecia przeszła w ręce protestantów, co wykorzystał ówczesny właściciel miasta, Łukasz Górka, i przywłaszczył sobie należące do kościoła monstrancje, kielichy i inne kosztowności. Katolicy odzyskali kościół w 1660 roku.

W roku 1780 wnętrze kościoła strawił pożar. Ówczesny właściciel Wronek, hrabia Henryk Dzieduszycki, wyposażył go w trzy późnoklasycystyczne ołtarze, między innymi ołtarz główny – patronki, świętej Katarzyny. W późniejszych latach zastąpiono go nowym, powstałym z trzech rozebranych ołtarzy bocznych.

W kościele zachowało się kilka wartościowych zabytków sztuki sakralnej, między innymi rzeźba Chrystusa w ołtarzu głównym, drewniana Pieta i grupa pasyjna na belce tęczowej. Wszystkie pochodzą z XVI wieku.

098

310

Dotarłam do kościoła pw. Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny należącego do ojców franciszkanów. Swoimi początkami sięga XIII stulecia i pierwotnie był świątynią dominikanów. Obecny kościół, o barokowym wyglądzie, został wzniesiony pod koniec XVII wieku z fundacji Jana Korzbok-Łąckiego, jednego z właścicieli Wronek. 

099

W roku 1838 nastąpiła kasata zakonu dominikanów. Aby uratować budynki, zawiązał się komitet obywatelski, który wykupił je i przekazał arcybiskupowi gnieźnieńsko-poznańskiemu, Mieczysławowi Ledóchowskiemu. Ten osadził w nich franciszkanów reformatów i nakazał im utworzenie w klasztorze domu rekolekcyjnego. Dzięki ofiarności mieszkańców i arcybiskupa udało się wyremontować kościół i zbudować nowy klasztor. Duszpasterską działalność zakonników przerwała wymierzona w polską społeczność akcja Kulturkampf. Franciszkanie musieli opuścić Wronki. Wrócili do nich w latach 20. XX wieku. W roku 1931 utworzyli Niższe Seminarium Duchowne i Studium Teologiczne. W latach drugiej wojny światowej w klasztorze działał szpital. Po wyzwoleniu franciszkanie dzielili budynek z wychowankami domu dziecka. Dziś prowadzą Wyższe Seminarium Duchowne pw. błogosławionego Jana Dunsa Szkota. Kościoła nie zwiedziłam, bo trwała msza.

0100

Dzieje Wronek poznać można w miejscowym muzeum mieszczącym się w dziewiętnastowiecznym spichlerzu stojącym w centrum miasta. W roku 1993 założyli je członkowie Towarzystwa Miłośników Ziemi Wronieckiej. Zgromadzone w muzeum eksponaty to w większości dary mieszkańców. Muzeum pełni funkcję domu kultury. W piwnicach organizowane są prelekcje i zajęcia dla dzieci i dorosłych.

 0101

Kobylniki

Niedaleko Szamotuł leży wieś Kobylniki. Nazwa miejscowości wywodzi się od zamieszkujących ją niegdyś hodowców koni przeznaczonych dla książęcej załogi stacjonującej w Obrzycku. 

Kobylniki mogą poszczycić się pałacem jak z bajki. Zbudowano go w 1886 roku dla ordynata Tadeusza Twardowskiego według projektu znanego w Wielkopolsce architekta Zygmunta Gorgolewskiego. Architekt miał fantazję, bo pałac ma dość cudaczny wygląd – z każdej strony jest inny.

056

057

Zdobią go liczne wieże, wieżyczki, sterczyny, kominy, ryzality i dekoracyjne zwieńczenia fasad. Glazurowaną czerwoną cegłę, z której został zbudowany, przecinają białe obramienia z piaskowca. W ścianie wieżyczki tkwi tablica fundacyjna z herbem Twardowskich – Ogończyk i napisem: „W pracy szczęście, budowano R. P. 1887”.

059

Pałac został odrestaurowany i od 1990 roku jest w nim hotel. We wnętrzach, na które dzięki uprzejmości pani recepcjonistki mogłam zerknąć, zachowały się oryginalne kominki, sztukateria i imponujące schody. 

062

Pałac otoczony jest kilkuhektarowym romantycznym parkiem. Rosną w nim pomnikowe dęby, wiązy i graby. Do parku przylega zespół zabudowań folwarcznych z końca XIX i początku XX wieku, na który składają się stajnia, spichlerz, obora, stodoła i dom zarządcy.

060 

321

Słopanowo

Z Kobylników powędrowałam do wsi Słopanowo, która ma inny powód do dumy – drewniany kościół parafiany pw. świętego Mikołaja.

001

002

Został wzniesiony w 1695 roku z fundacji ówczesnego właściciela wsi, Jana Kąsinowskiego, sędziego wałeckiego. Świątynia jest jednonawowa, o konstrukcji zrębowej. Jej dach pokryty jest gontem. Wewnątrz kościoła zachowała się bogata polichromia z końca XVII stulecia. Malowidła na suficie i ścianach przedstawiają sceny z życia patrona kościoła, świętego Mikołaja, oraz świętych Wawrzyńca i Szczepana.

004

005

006

Nad ołtarzem wisi belka tęczowa z siedemnastowiecznym krucyfiksem oraz rzeźbami Matki Bożej Bolesnej z XVI wieku i świętego Jana z XVII stulecia.

003

Kościół w Słopanowie jest jedną z nielicznych świątyń katolickich w Polsce, w których można zobaczyć wizerunek diabła. Jedną ręką trzyma za kołnierz nieuczciwą karczmarkę, drugą na wołowej skórze spisuje jej grzechy: obmowy, oszczerstwa i ten najcięższy – „bo nie dolewała”.

 008

Wiele osób zwiedzających Polskę, nie wyłączając mnie, narzeka na zamknięte kościoły. Zdarza się, że nawet na teren przykościelny nie można wejść, bo na furtce wisi kłódka. Z przyjemnością donoszę, że w Słopanowie jest inaczej. Wystarczy poprosić pana opiekującego się kościołem (drogę wskaże każdy mieszkaniec) i drzwi do świątyni stają otworem. Panu bardzo dziękuję za poświęcony mi czas.

007

Obrzycko

Niedaleko Słopanowa leży niewielkie miasto Obrzycko. Pierwotnie było grodem zbudowanym nad Wartą. W średniowieczu rozwinęło się w ważny ośrodek handlu. Świadczy o tym znaleziony przez archeologów tzw. srebrny skarb z drugiej połowy X wieku, zawierający monety arabskie, bizantyjskie, indyjskie, perskie, rzymskie i tureckie. Od 1253 roku właścicielami Obrzycka byli joannici, potem Nałęczowie, Radziwiłłowie, Radomiccy, Mielżyńscy i Raczyńscy.

Obrzycko trzykrotnie stawało się miastem. Pierwsza wzmianka o nim jako mieście pochodzi z 1458 roku i ma związek z wysłaniem na wyprawę malborską jednego żołnierza. W XVI wieku Obrzycko straciło prawa miejskie. Przywrócił je w 1638 roku hetman wielki litewski Krzysztof Radziwiłł. W Obrzycku zaczął rozwijać się wówczas przemysł tekstylny – na przełomie XVIII i XIX wieku pracowało tu aż dziewięćdziesięciu sukienników. Niestety, w latach zaborów musieli ulec konkurencji z Saksonii. Po raz kolejny Obrzycko prawa miejskie utraciło w latach 30. XX wieku, a odzyskało dopiero w 1990 roku.

068

067
Ulice Obrzycka. Czyste, schludne, ale mnie czegoś brakuje.
Czy tam nie lubią zieleni?
Można chociaż małą doniczkę postawić na parapecie.  

Obrzycko zbudowano tu, gdzie dziś stoi kościół parafialny pw. świętych Apostołów Piotra i Pawła. Pierwszą, drewnianą świątynię wzniesiono w XIII stuleciu. Przez lata służyła przede wszystkim mieszkańcom sąsiednich miejscowości, bo w samym Obrzycku niewielu było katolików – w połowie XIX stulecia na 1709 mieszkańców jedynie 293. Obecny kościół został zbudowany w pierwszej połowie XVIII wieku z fundacji ówczesnego właściciela Obrzcka, Władysława Radomickiego, według projektu Pompea Ferrariego, jednego z najwybitniejszych architektów pracujących w Polsce w okresie późnego baroku. Prawdopodobnie zaprojektował on też rokokowe wyposażenie świątyni. W kościele znajduje się obraz Ostatnia wieczerza Eugenia Caxesa z 1609 roku przywieziony przez Atanazego Raczyńskiego z hiszpańskiego klasztoru w Guadalupe.

064

065

Znacznie więcej niż katolików było w Obrzycku ewangelików i żydów. W centralnym punkcie miasta, na rynku, stanęły więc kościół ewangelicki i bożnica, po której nie ma dziś śladu.  

Nie wiadomo, kiedy w Obrzycku powstały pierwsze zbory ewangelickie. Jeden, o konstrukcji szachulcowej, stał przy rynku naprzeciwko ratusza. Podobno został zbudowany przez wiernych w ciągu dwudziestu czterech godzin. Śpieszyli się, żeby katolicy nie zabrali im placu pod budowę swojej świątyni. Kościół został rozebrany w 1912 roku. Mniej więcej w tym samym czasie wzniesiono neogotycki kościół ewangelicki, który stoi do dziś. Wierni gromadzili się w nim do 1945 roku, potem budynek przeznaczono na spichlerz zbożowy. Świątynia od lat nie pełni swojej funkcji i stopniowo popada w ruinę. 

323 

Rynek w Obrzycku jest przykładem powszechnej w Polsce – coraz częściej krytykowanej – betanozy: wyłożony kostką i zamieniony w parking. Gdzieniegdzie wegetują rachityczne drzewka. 

071

069

Na środku rynku stoi ratusz wzniesiony w XVII wieku w stylu barokowym. Dwa stulecia później został przebudowany na spichlerz. Swoją dawną funkcję odzyskał dopiero w latach 60. XX wieku. Budynek na oryginalną dekorację. To renesansowe, marmurowe i bardzo bogato dekorowane obramienie okna w południowej elewacji. Pierwotnie zdobiło klasztor Batalhi w Portugalii. W roku 1843 do Obrzycka przywiózł je Atanazy Raczyński. Na wieży ratusza znajduje się tablica z piaskowca. Widnieje na niej herb Raczyńskich – Nałęcz, podtrzymywany przez dwa lwy, oraz wstęga z napisem Vitam Impendere Vero (życie poświęcić dla prawdy). Tablica upamiętnia utworzenie przez Anastazego Raczyńskiego ordynacji obrzyckiej w 1825 roku.

070

Zielonagóra

Siedzibą ordynacji obrzyckiej została Zielonagóra leżąca po drugiej stronie Warty. 

Około 1857 roku Anastazy Raczyński, młodszy brat Edwarda Raczyńskiego, właściciela Rogalina, wybudował tu dwór. W odróżnieniu od Edwarda Anastazy niezbyt chlubnie zapisał się w historii. Współpracował z zaborcą, między innymi jako ambasador pruski w Kopenhadze, Lizbonie i Madrycie. Po jego śmierci, aż do 1945 roku, majątek był własnością niemieckiej (kurlandzkiej) linii Raczyńskich. Na początku XX wieku dwór został rozbudowany przez Zygmunta Raczyńskiego. Powstał piętrowy pałac w stylu eklektycznym, z mansardowym dachem i wieżą w narożniku. Nad wejściem do pałacu umieszczono herb Raczyńskich – Nałęcz, z rodową dewizą: Vitam Impendere Vero.

082

085
Wejścia do wieży strzegą dwa gryfy.

084
Pałac jest pięknie położony na wysokiej skarpie nad Wartą.

Po drugiej wojnie światowej majątek trafił w ręce Funduszu Wczasów Pracowniczych. W 1989 roku właścicielem pałacu i parku został Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, który wyremontował budynki i utworzył w nich Dom Pracy Twórczej i Wypoczynku, zwany też „Pałacem Obrzycko”.

079

080
Kto nie chciałby „popracować twórczo” w takich apartamentach?

Po obu stronach dziedzińca stoją oficyny z początku XX wieku. Parter mają ceglany, a piętro z muru pruskiego. Są w nich pokoje dla gości. Pałac otoczony jest parkiem krajobrazowym. Jednym z ciekawszych budynków kryjących się wśród drzew jest bażanciarnia. Podobnie jak oficyny powstała z dwóch materiałów budowlanych. Jej parter jest murowany, a piętro drewniane, w dodatku nakryte blaszanym hełmem.

 

076
Pośrodku dziedzińca stoi ceglany cokół z tajemniczą postacią kobiecą.

Na skraju parku zachował się folwark z przełomu XIX i XX wieku.

078

Przeniesiemy się teraz na południe od Poznania, do posiadłości Działyńskich, Zamoyskich i Raczyńskich, czyli Kórnika i Rogalina. 

Kórnik

Do Kórnika pojechałam, żeby zobaczyć zamek i przylegające do niego arboretum, ale najpierw moją uwagę przykuło Jezioro Kórnickie – niezyt duże, ale piękne, o naturalnym nadbrzeżu, w którym gnieżdżą się kaczki, łabędzie i mewy. Wzdłuż brzegu ciągnie się dwukilometrowa promenada, którą z przyjemnością się przeszłam. Jest nawet niewielka marina. 

Tak pięknie położony Kórnik upodobały sobie możne rody Wielkopolski. Najpierw należał do wspomnianej już kilkakrotnie, potężnej rodziny Górków. To oni na bagnistej wysepce nad brzegiem Jeziora Kórnickiego wznieśli drewnianą budowlę na kamiennej podmurówce – zalążek kórnickiego zamku. W połowie XVI stulecia Stanisław, ostatni z Górków, przebudował go w stylu renesansowym. Po bezpotomnej śmierci Stanisława właścicielami miejscowości zostali Czarnkowscy, a następnie Grudzińscy. 

W roku 1676 zamek, a właściwie to, co za niego ocalało po potopie szwedzkim, kupił Zygmunt Działyński. W rękach rodu Działyńskich Kórnik pozostawał ponad dwieście lat. W drugiej połowie XVIII wieku panią na Kórnku była Teofila z Działyńskich Szołdrska-Potulicka, króra przebudowała zamek, nadając mu cechy barokowe. 

Najbardziej zasłużonym dla Kórnika był Tytus Działyński – społecznik, wydawca dzieł historycznych, współzałożyciel i prezes Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu oraz wielki patriota. Za udział w powstaniu listopadowym władze pruskie zajęły jego majątek. Gdy już mógł wrócić, zgotowano mu królewskie powitanie, które tak wspominał: „Mieszkańcy z chorągwiami wyszli naprzeciwko mnie, w ten czas zaczął się ogień z moździerzy i armat, muzyka, witania, ściskania, jedni do nóg upadali, drudzy ściskali, całowali [...]. Koniec końców popłakaliśmy się wszyscy”.

0217
Pomnik Tytusa Działyńskiego. 

Tytusowi Działyńskiemu, jego żonie Celestynie i synowi Janowi zamek zawdzięcza swój dzisiejszy, trochę dziwny wygląd. Elewacja frontowa jest niewysoka i skromna, elewacja ogrodowa przebogata, boczne fasady też różnią się od siebie – w rezultacie zamek z każdej strony jest inny. Zdobią go liczne wieżyczki, baszty i blanki, a także elementy przywodzące na myśl sztukę Bizancjum i islamu. Dostępu broni fosa, nad którą wznosi się neogotycki most, dawniej zwodzony. Projektantem przebudowy był jeden z największych europejskich architektów połowy XIX wieku, Karol Fryderyk Schinkel. Zamek, przypominający rycerską siedzibę, był wyrazem typowej dla doby romantycznej tęsknoty za epoką średniowiecza.  

 0213

0212

0214

0215
Działyński do przebudowy zamku używał lokalnych materiałów i zatrudniał polskich rzemieślników,
których wcześniej na własny koszt wysyłał za granicę, by nauczyli się zawodu.

Zamkowe wnętrza to również architektoniczne wariacje. Prawie bez zmian zachowało się dziewiętnastowieczne wyposażenie i podłogi wykonane z kilku gatunków drewna ułożonego w ozdobne wzory. Do sal prowadzą bogato rzeźbione drzwi. W Sali Fundatora sufit zdobią sztukaterie oraz napis arabski na cześć Allacha. W ten sposób właściele zamku wyrazili wdzięczność Turcji, która nie uznała rozbiorów Polski. Sala Herbowa, zwana też Jadalną, ma oryginalny kasetonowy strop. Ozdobiono go herbami siedemdziesięciu jeden najstarszych i najznakomitszych polskich rodów. Jeden kaseton pozostał pusty. Zarezerwowano go dla herbu gościa Działyńskich, który nie odnalazłby na suficie swojego.

0234

Największe wrażenie robi Sala Mauretańska. Inspiracją jej wystroju były Dziedziniec Lwów i Dziedziniec Mirtów w Alhambrze. Tytus Działyński utworzył w niej bibliotekę, a jego syn Jan – salę muzealną. Zgodnie z dziewiętnastowieczną modą gromadzono w niej pamiątki historyczne i narodowe oraz dzieła sztuki.

0237

0236

Obu Działyńskim kórnicka rezydencja zawdzięcza też ogromne arboretum – dziś jeden z największych parków dendrologicznych w Polsce. Rośnie w nim kilka tysięcy gatunków drzew i krzewów europejskich, azjatyckich i amerykańskich, w tym grusza wierzbolistna (czyli słynne gruszki na wierzbie).

317 

320

Po ostatnim z Działyńskich, Janie, właścicielem Kórnika został jego siostrzeniec hrabia Władysław Zamoyski. Wielu uważało go za dziwaka, a był wielkim patriotą. W roku 1889 wykupił z rąk niemieckich dobra zakopiańskie z Morskim Okiem i przekazał je narodowi polskiemu. Podobno złożył też ślubowanie, że jeśli Polska odzyska niepodległość, do końca życia będzie spał na twardym posłaniu. Słowa dotrzymał – sypiał na empirowym biurku, które wciąż stoi w jego pokoju. 

322

Władysław Zamoyski wzbogacał kolejce poprzedników o kolejne eksponaty, między innymi zbiory etnograficzne i przyrodnicze z Australii, Polinezji i Madagaskaru. Wraz z matką Jadwigą Zamoyską i siostrą Marią zrzekł się majątku i powołał Fundację Zakłady Kórnickie. Tym samym dobra kórnickie stały się właśnością narodu.

314

315

316

0232
Zamkowe wnętrza. 

W roku 1953 zamek wraz ze zbiorami przejęła Polska Akademia Nauk. Obecnie mieści się w nim muzeum i słynna Biblioteka Kórnicka, gromadząca rękopisy, starodruki, grafiki, zbiory kartograficzne, nuty i autografy. Wśród białych kruków są unikatowe wydania dzieł Mikołaja Reja i Jana Kochanowskiego, fragmenty rękopisów Beniowskiego Juliusza Słowackiego i III części Dziadów Adama Mickiewicza, a także pierwsze wydanie De revolutionibus Mikołaja Kopernika. Najcenniejszym drukiem kartograficznym jest piętnastowieczna mapa słowiańskich siedzib w dorzeczu Wisły i Odry.

Kórnicki zamek ma swoją białą damę. Jest nią duch Teofili z Działyńskich Szołdrskiej-Potulickiej, kobiety niepospolitej, drugiej – obok Tytusa Działyńskiego – najznakomitszej właścicielki dóbr kórnickich.

0233
Po prawej portret Teofili w białej sukni.

Urodziła się w 1714 roku jako jedyna córka Zygmunta Działyńskiego i Teresy z Tarłów. Dwukrotnie stawała na ślubnym kobiercu. Jej pierwszy mąż zmarł pięć lat po ślubie, z drugim się rozstała. Więcej nie próbowała – przez pięćdziesiąt lat samotnie mieszkała na zamku w Kórniku, który przebudowała w późnobarokową, wielkopańską rezydencję.

W czasach, gdy Teofila władała Kórnikiem, nad jeziorem stały ruiny dawnego zamku myśliwskiego Górków. Według legendy ukryty był w nich skarb – majątek Górków, który po śmierci ostatniego z rodu przejął diabeł. (Brak dziedzica miał być karą za porzucenie przez Górków wiary ojców i przejście na protestantyzm. To chyba jedyny w historii przypadek, gdy diabeł występuje w obronie religii katolickiej). Pewnego razu w miasteczku wybuchł pożar, który strawił większość domostw. Teofila, nie zważając na rogatego strażnika skarbu, poleciła rozebrać ruiny zamku, by z cegieł mieszkańcy mogli postawić w swoich domach murowane kominy.

313
Współczesny Kórnik. 

To nie spodobało się diabłu, który po dziś dzień ją nęka. W Sali Herbowej wisi portret Teofili w białej sukni i z białą peruką na głowie. Gdy tylko zapadną ciemności, Teofila wychodzi z ramek, przemyka się do sąsiedniej Czarnej Sali, a potem na zamkowy taras. Spogląda na tonący w mroku park i czeka. Gdy bije północ, z ciemności wyłania się rycerz na czarnym rumaku. Oboje całą noc krążą po parkowych alejkach. Wraz z pianiem koguta biała dama wraca na swoje miejsce na obrazie. Będzie się tak działo, dopóki ktoś nie odnajdzie skarbu Górków.

Teofila rzeczywiście spacerowała nocami po ogrodzie, prawdopodobnie w ten sposób łagodziła nękające ją bóle głowy.

0223

318
Wieczorne cienie w kórnickim arboretum.

Teren podzamcza od wschodu i zachodu zamykają trzy oficyny. Dwie większe – wschodnią i zachodnią – zbudowano w połowie XVIII wieku na polecenie Teofili.  

Jako pierwszą wzniesiono oficynę wschodnią. Składała się z dwóch połączonych pawilonów. W lewym była powozownia, w prawym pokoje dla służby, a w środkowej części – stajnia mieszcząca dwadzieścia cztery konie. W roku 1927 oficyna została przeznaczona na Szkołę Domowej Pracy Kobiet. Na jej potrzeby przebudowano zarówno bryłę budynku, jak i jego wnętrze. Dziś w oficynie mieszkają pracownicy Instytutu Dendrologii PAN.

Na przedniej elewacji oficyny znajduje się tablica upamiętniająca zamordowanych w latach 1942–1945 członków kórnickich placówek Topola i Smoła. 

0222

0229

Kilka lat po oficynie wschodniej nad Jeziorem Kórnickim wzniesiono oficynę zachodnią, zwaną Australią. Tworzyły ją dwa piętrowe pawilony, w których były mieszkania dla służby, i łącząca je parterowa część przeznaczona na oborę, chlew i wozownię. Sto lat później Jan Działyński powiększył oficynę i umieścił w niej część swojego księgozbioru. Znalazły się tam również przywiezione z Australii zbiory jego następcy, Władysława Zamoyskiego. W latach drugiej wojny światowej oraz po jej zakończeniu oficynę przebudowo z przeznaczeniem na cele mieszkalne.

311

Pod koniec XVIII wieku wzniesiono najmniejszą z oficyn, zwaną Klaudynówką, z przeznaczeniem na mieszkania. Jako jedyna z oficyn pozostała niezmieniona od czasu budowy. Według niepotwierdzonych naukowo informacji w tym budynku miała urodzić się siostra Tytusa Działyńskiego, Klaudyna Potocka. Stąd popularna nazwa budynku. Na początku XIX wieku w oficynie mieściła się administracja majątku. Po objęciu dóbr przez Jana Działyńskiego przez prawie piętnaście lat zajmował ją nadleśniczy i późniejszy pełnomocnik hrabiego – Józef Rivoli. W czasach Zamoyskich oficyna nazywana była domkiem pani hrabiny, bo Maria Zamoyska urządziła w niej między innymi tkalnię kilimów dla uczennic kórnickiej Szkoły Gospodarstwa Domowego.

0230

Drugiego lipca 1923 roku na Prowencie, czyli w folwarku nieopodal Kórnika, dziś leżącym w jego granicach, przyszła na świat Maria Wisława Anna Szymborska. Ojciec przyszłej noblistki był zarządcą dóbr hrabiego Władysława Zamoyskiego. Niedaleko domu, w którym urodziła się poetka, jest jej ławeczka. Szymborska spogląda na siedzącego na niej kota ze znanego wiersza.

0220

Umrzeć – tego się nie robi kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.

0221

Rynek w Kórniku to kolejny przykład betanozy, chociaż trochę drzewek zostawili, z boku i w równym rządku. 

0226

0231

Na rynku stoi dziewiętnastowieczny ratusz zbudowanym w stylu neobarokowym. Na jego szczycie, pod zegarem znajduje się kur, który pieje w południe.

0227

0228

Przy rynku stoi kościół parafialny pw. Wszystkich Świętych wniesiony w 1437 roku z fundacji Górków. Za czasów króla Zygmunta Augusta synowie Andrzeja Górki odeszli od wiary katolickiej, a jeden z nich, Stanisław, oddał kościół protestantom. Jak już wiemy, ukarał ich za to diabeł i obaj bracia zmarli bezpotomnie. Świątynia wróciła do katolików w 1592 roku z woli Andrzeja Czarnkowskiego.

W pierwszej połowie XIX wieku w Kórniku wybuchł pożar, w którego wyniku ucierpiał również kościół. Został odbudowany z funduszy Tytusa Działyńskiego według projektu Franciszka Marii Lanciego. Świątyni i bramom cmentarnym architekt nadał cechy neogotyku romańskiego. Wzorował się na niemieckim kościele w Schwabisch Gmund. W świątyni znajdują się nagrobki i tablice nagrobne właścicieli Kórnika: Górków, Działyńskich i Zamoyskich.

 0225

 0218
Domek nas Jeziorem Kórnickim. 

Rogalin

Z Kórnika jest całkiem blisko do Rogalina, gdzie obejrzałam jedną z najpiękniejszych rezydencji arystokratycznych w Polsce. Przez prawie dwa stulecia należała do rodziny Raczyńskich, jednej z najwspanialszych w Wielkopolsce. Materialną potęgę rodu stworzył w pierwszej połowie XVIII stulecia Kazimierz Raczyński, herbu Nałęcz, starosta generalny wielkopolski i marszałek koronny. To on w 1768 roku nabył Rogalin i zbudował pałac. Wzniesiony w stylu barokowo-klasycystycznym, miał świadczyć o wysokiej pozycji i politycznych ambicjach właściciela.

Kazimierz nie doczekał się syna. Nie chcąc, by majątek przeszedł w obce ręce, wydał córkę Michalinę za kuzyna, Filipa Raczyńskiego. Ich syn Edward był następnym panem na Rogalinie i bez wątpienia najwybitniejszym przedstawicielem rodu. Wielce zasłużył się dla kultury polskiej jako mecenas, wydawca i filantrop. W Poznaniu założył pierwszą w kraju bibliotekę publiczną, wydawał dzieła historyczne i źródłowe traktujące o historii Polski, przyczynił się też do budowy Złotej Kaplicy w katedrze poznańskiej, w której spoczęły szczątki Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Nie doczekał się wdzięczności od rodaków. Przeciwnicy pod wodzą Joachima Lelewela oskarżyli go o pychę, bo na posągu władców wyrył swoje imię. W rezultacie, rozgoryczony strzelił do siebie z armatki na wyspie jeziora w Zaniemyślu i tam też, a nie w rodzinnym Rogalinie, został pochowany.

0198
Na dziedzińcu przed pałacem kwitną kasztany.

Syn Edwarda, Roger, był współtwórcą działającego do dziś Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu i uczestnikiem Wiosny Ludów w Wielkopolsce. Wnuk, Edward Aleksander, wsławił się jako kolekcjoner dzieł sztuki i mecenas artystów. W latach 1910–1912 utworzył w Rogalinie publiczną galerię obrazów. Dziś jest to jedyna w Polsce prywatna kolekcja udostępniana w swoim historycznym miejscu. Wśród obrazów są dzieła Matejki, Wyspiańskiego, Malczewskiego, Gierymskich, Fałata, Boznańskiej, Wyczółkowskiego, Weissa, a także płótna cenionych malarzy europejskich z przełomu XIX i XX wieku.

0167
A na tyłach – bzy. 

Następnymi mieszkańcami pałacu byli synowie Edwarda Aleksandra. Starszy, Roger Adam, był wojewodą poznańskim i ambasadorem Rzeczypospolitej Polskiej w Rumunii. Historyczną rolę odegrał we wrześniu 1939 roku, kiedy skłonił prezydenta Ignacego Mościckiego do przekazania władzy Władysławowi Raczkiewiczowi, co zapewniło ciągłość państwa polskiego. Młodszy brat Rogera Adama, Edward Bernard, był ambasadorem Rzeczypospolitej Polskiej w Wielkiej Brytanii i prezydentem RP na uchodźstwie.

Z zewnątrz pałac nawiązuje – nie wiadomo czy celowo, czy przypadkiem – do nazwy posiadłości. Korpus główny i oficyny połączone są półkolistymi galeriami, tak że całość wygląda jak wielki rogal. Jego zakrzywione rogi obejmują duży dziedziniec honorowy.

0164

Nie wiadomo, kto był projektantem rezydencji. Zapewne należał do grona tworzących w Warszawie architektów saskich. Być może był nim drezdeński architekt Jan Fryderyk Knobel. Po nim nad pałacem pracowali warszawiacy – Dominik Merlini i Jan Chrystian Kamsetzer. Mimo że pałac jest budowlą późnobarokową jego fasada nie ma zbyt wielu dekoracji i przypomina raczej budowle klasycystyczne. Zdobi ją zwieńczony trójkątnym naczółkiem ryzalit z herbem Raczyńskich – Nałęcz. Na szczycie mansardowego dachu stoi posąg rzymskiego wojownika. Na jego tarczy widnieją inicjały pierwszego właściciela majątku – Kazimierza Raczyńskiego.

0194

Za dawnych czasów na parterze rezydencji znajdowały się pokoje mieszkalne, a na piętrze – reprezentacyjne, z których najważniejszym była Zbrojownia. Do połowy XIX wieku była tam sala balowa, ale Edward Raczyński ją przebudował. Barokowe dekoracje ustąpiły miejsca neogotyckim o romantycznym charakterze. Na ścianach pojawiły się zbroje i siodła, a w oknach witraże. W latach zaborów Zbrojownia była miejscem chwały polskiego oręża. Stanowiła coś w rodzaju izby muzealnej przypominającej o wielkiej przeszłości Polski.

0186

0187

Pałacowe budynki przetrwały drugą wojnę światową, bo w ich murach działała szkoła Hitlerjugend, ale wyposażenie komnat nie ocalało. Wprawdze Raczyńscy wykazali się przezornością i jeszcze w 1939 roku wywieźli najcenniejsze przedmioty do Poznania i Warszawy – dzięki czemu uratowała się bogata galeria malarstwa, która w latach 90. wróciła do Rogalina – jednak większość zbiorów Niemcy rozkradli lub zniszczyli. Ich ofiarą padło między innymi piękne neobarokowe wnętrze biblioteki.

Biblioteka, zwana dziś hendlowską, do wybuchu drugiej wojny światowej była jednym z najświetniejszych wnętrz rezydencji. Imponowała rozmiarami i bogatym neobarokowym wyposażeniem. Zaprojektował je w latach 1893–1894 Zygmunt Hendel, młody, mało jeszcze znany architekt z Krakowa, absolwent architektury i Szkoły Sztuk Pięknych w Wiedniu. Piękna, bogato zdobiona zabudowa biblioteki została wykonana z drewna dębowego o złocistym odcieniu.

0182

Lekka, kuta balustrada z motywami kwiatów tworzyła galeryjkę na piętrze. Ozdobą był kominek w czarnego marmuru oraz wysoki na prawie cztery metry piec. Wszystkie prace w bibliotece, z wyjątkiem rzeźb na suficie autorstwa artysty z Włoch, wykonały polskie warsztaty, co podkreślało patriotyzm właścicieli Rogalina.

Na początku XX wieku zgromadzony w bibliotece księgozbiór, obejmujący cenne wydawnictwa o sztuce, liczył jedenaście tysięcy woluminów i stale się powiększał. W latach drugiej wojny światowej pochodzący ze zniemczałej gałęzi rodu Józef Raczyński przewiózł część księgozbioru do Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu, gdzie jednak spłonęła podczas bombardowania miasta.

0183

0184

Po wojnie majątek w Rogalinie stał się oddziałem Muzeum Narodowego w Poznaniu. W roku 1986 rozpoczął się remont zdewastowanych wnętrz. Przywrócenie im dawnego piękna zabrało ponad dwadzieścia lat.  

Komnaty na parterze...

...i na piętrze 


W jednym z pokoi północnej oficyny odtworzono londyński gabinet Edwarda Bernarda Raczyńskiego, ostatniego męskiego potomka rogalińskiej linii rodu, ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej w Wielkiej Brytanii i prezydenta RP na uchodźstwie. W roku 1991, w swoje setne urodziny, powołał on fundację im. Raczyńskich przy Muzeum Narodowym w Poznaniu i przekazał jej prawa majątkowe do rezydencji w Rogalinie i utworzonej tam galerii malarstwa. Dwa lata później, już po jego śmierci, córki przekazały fundacji wyposażenie gabinetu.

 0195
Córki. 

W tym skromnym wnętrzu przez ostatnie dwadzieścia sześć lat swojego życia Edward Raczyński przyjmował rodzinę, przyjaciół, ludzi sztuki i polityki. Tu też powstawały jego książki. Gabinet wypełniają stare meble, rodzinne fotografie i widoki rodowych rezydencji, między innymi pałacu w Rogalinie. Wśród ciekawostek wymienić można wagę, na której Raczyński codziennie się ważył. Stoi ukryta za zabytkowym, pochodzącym z Rogalina parawanem. W gabinecie jest też londyńska księga adresowa z odręcznie wpisanym numerem telefonu Winstona Churchilla.

0196

0197

Zgromadzone w gabinecie pamiątki przypominają wieloletnią dyplomatyczną działalność Raczyńskiego, ale są też wyrazem tęsknoty za ojczyzną. Raczyński, najpierw ze względów politycznych, potem z powodu wieku i choroby, nie mógł odwiedzić Polski. Wrócił dopiero po śmierci. Zgodnie ze swoją wolą spoczął w rodzinnym mauzoleum w Rogalinie.

Mauzoleum mieści się w stojącym na wzgórzu, niemal naprzeciwko pałacu, kościele. Jego pierwowzorem była pochodząca z I wieku przed Chrystusem rzymska świątynia Maison Carrée z Nȋmes we Francji. Kościół wzniesiono na początku XIX wieku na polecenie hrabiego Edwarda Raczyńskiego. Podobno on sam odlewał żeliwne dekoracje świątyni: bazy i kapitele kolumn, fryz, posągi lwów i antaby na drzwiach. Jej fronton dodatkowo zdobią kolumny korynckie.

Patronem kościoła jest święty Marcelin, papież i męczennik, który za panowania Dioklecjana został ścięty za wiarę. Na frontonie świątyni został umieszczony napis: DIVO MARCELINO (boskiemu Marcelinowi). Nie odnosi się on jednak do świętego męczennika, lecz kuzyna Raczyńskich, Marcelego Lubomirskiego, żołnierza napoleońskiego, który poległ w 1807 roku podczas oblężenia Sandomierza.

0203

 0205
Drzwi kościoła zostały ozdobione czterema herbowymi tarczami rodu Raczyńskich.

Kościół ma dwie kondygnacje. Górna niegdyś pełniła funkcję kaplicy pałacowej, a dziś jest kościołem parafialnym. W dolnej jest mauzoleum rodziny Raczyńskich. Na jego ścianach znajdują się tablice nagrobne. Za jedną z nich spoczywa serce hrabiego Edwarda Raczyńskiego. Jego grób znajduje się w Zaniemyślu.

0204

Wróćmy do pałacu, na którego tyłach rozciąga się piękny ogród francuski, typowy dla barokowych rezydencji. Tworzą go stożkowato przystrzyżone tuje, szpalery grabów wyznaczających spacerowe aleje i rokokowe rzeźby.

0165

0166

Rogalińska rezydencja stoi na skraju doliny Warty. Po południowej stronie teren opada ku jej starorzeczu. Właśnie tam w początkach XIX wieku Edward Raczyński stworzył ogród angielski, całkowicie odmienny od francuskiego. Jego cechą jest brak uporządkowania, dzikość. Do ogrodu włączył rosnące tu kilkusetletnie dęby – Lecha, Czecha i Rusa. Według legendy mieli posadzić je trzej bracia na pamiątkę ostatniego spotkania. Później rozjechali się w trzy strony świata i założyli trzy państwa: Polskę, Czechy i Rosję.

0200

0201

0202

Dąb Czech już obumarł, ale Lech i Rus mają się – jak na swoje lata – całkiem dobrze. Rus doczekał się nawet potomka, który został sklonowany metodą in vitro. Mały Rusek rośnie przed bramą pałacu w Rogalinie.

Rogalin i jego okolice to największe skupisko starych dębów w Europie. Po obu stronach Warty, na łąkach między jej rozlewiskami jest ich ponad tysiąc. Pozowały do obrazów, między innymi Leona Wyczółkowskiego, który pisał o nich: „Rosną tu i ówdzie na błoniach w pradolinie rzeki, stojąc z dala od siebie, i majestatycznymi cielskami wywierają nie pojęty urok. Toż to pamiętają zamierzchłe wieki Piastów”. Muszę tam kiedyś wrócić.

 0193

0199

Pisząc ten artykuł, korzystałam z książek:
A. Fiedler, Wiek męski – zwycięski, Wydawnictwo Bernardinum, Pelplin 2016.
K. Firlej, S. Sdamczyk, Wielkopolska na weekend, Pascal, Bielsko-Biała 1999.
P. Libicki, Wielkopolska. 21 jednodniowych wycieczek, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2001.  
Parki narodowe na weekend, Pascal, Bielsko-Biała, 2000.
Polska na weekend, Pascal, Bielsko-Biała, 2000.
Artykułu: A. Niziołek, Słynne rezydencje. Rogalin, Gazeta Wyborcza, 18.09.2009, <https://wyborcza.pl/1,76842,7078708,Slynne_rezydencje__Rogalin.html>
Stron internetowych:
Muzeum pod Totemen – Pracowni Literackiej Arkadego Fiedlera: <http://www.fiedler.pl/>
Muzeum Rolnictwa w Szreniawie: <http://muzeum-szreniawa.pl>
Zakładu Karnego we Wronkach: <https://www.sw.gov.pl/jednostka/zaklad-karny-we-wronkach>
oraz informacji dostępnych w zwiedzanych obiektach.

Maj 2018