Wędrówka Nabu
Jarosław Mikołajewski, Wędrówka Nabu, ilustr. Joanna Rusinek, Wydawnictwo Austeria, Kraków 2016
„Połowa tłumu wskazywała domy, połowa morze. A raczej nie wskazywała, tylko wskazuje, Teraz. Bo to jest właśnie ta chwila. Kiedy minie ta właśnie chwila, Nabu pójdzie się ogrzać i wypocząć. Albo znów wejdzie do wody”. Tak kończy się książka Wędrówka Nabu.
Nabu nie wędruje w poszukiwaniu przygód, lecz by ocalić życie swoje i swoich bliskich.
Spokojne dzieciństwo Nabu przerywa pożar, najpierw chaty jej rodziców, a potem całej wioski. Dziewczynka postanawia wyruszyć tam, „gdzie nie palą się domy”. Idzie sama dziesięć dni i nocy. Na drodze piętrzą się przeszkody stworzone przez ludzi, którzy chcą ją powstrzymać lub wzbogacić jej kosztem. Nikt nie przychodzi Nabu z pomocą, choć jest zmęczona i ranna. Nikogo nie interesuje jej los. Po prostu, urodziła się po „złej” stronie wielkiego jeziora i tam powinna pozostać. Napotkani policjanci twierdzą: „Nie nasza wina”. I pewnie nie są w tym odosobnieni. To wygodne myślenie.
Nabu jest zdeterminowana i dzielna. Przeszkody jej nie powstrzymują. Chce mieć dom, taki, który się nie pali – murowany – i chce mieszkać w nim z rodzicami i bratem. Prawie jej się to udaje. Niebezpieczną wędrówkę kończy na plaży pełnej wczasowiczów.
To od nich – ludzi, którzy mieli szczęście urodzić się po „bezpiecznej” stronie wielkiego jeziora – zależy decyzja o przyszłości Nabu. Podzieleni na dwie grupy, wskazują budynki, w których dziewczynka powinna zamieszkać, lub morze, za które ma wracać. To oni zdecydują, czy dalsze życie Nabu upłynie w bezpiecznym, murowanym domu, czy dziewczynka znów nabije sobie guza o mur niechęci.
Autor nie podejmuje za nich decyzji. Nie staje po żadnej ze stron: zwolenników pozostania Nabu w bezpiecznym miejscu jest dokładnie tylu, ilu przeciwników. Wszyscy mają swoje racje. Jedni są pełni współczucia dla ofiar konfliktów zbrojnych, drudzy czują strach przed uchodźcami.
Wędrówka Nabu powstała z potrzeby chwili. Na świecie toczą się wojny, a ich największymi ofiarami są dzieci. Nabu jest jedną z nich – małą, samotną dziewczynką ograbioną z wszystkiego, co należy się dziecku: spokoju, beztroskiej zabawy, opieki dorosłych. Jej „wędrówka” to wojenna tułaczka. Takich dzieci są tysiące, a ich los przeraża. Wystarczy przypomnieć sobie twarz małego Syryjczyka, który przeżył bombardowanie Aleppo.
Z krajów ogarniętych wojnami uciekają ludzie. W telewizji, gazetach, internecie widzimy zdjęcia walących się domów i łódek pełnych uchodźców. Wśród nich są dzieci, takie jak Nabu, ale są i dorośli, a ci często przysparzają kłopotów. Co mają robić mieszkańcy krajów, do których przybijają łódki? Już nie ma czasu, by się zastanawiać. „To jest właśnie ta chwila”, gdy muszą podjąć decyzję.
Wędrówka Nabu to książka mądra i poruszająca. Mogą przeczytać ją i dzieci, i dorośli, a najlepiej, gdyby czytali wspólnie, bo nie jest to łatwa lektura. Wymaga skupienia, skłania do przemyśleń i prowokuje do dyskusji.
To również książka niezwykle starannie wydana. Doskonały test ilustrują piękne, chociaż oszczędne – niekiedy subtelne, a niekiedy drapieżne – rysunki Joanny Rusinek.