O Kamilu, który patrzy rękami

Tomasz Małkowski, O Kamilu, który patrzy rękami, ilustr. Joanna Rusinek, Wydawnictwo Adamada, Gdańsk 2017

Pięcioletni Kamil jest niewidomy. Nie wie, jak wyglądają jego mama, tata, starsza siostra Zuzia ani cały świat. Nie znaczy to jednak, że jego życie jest nudne czy pozbawione radości. Przeciwnie, Kamil żyje jak każdy inny pięciolatek.

 261

O jakości życia niepełnosprawnego dziecka w dużym stopniu decyduje rodzina, w której ono dorasta. Rodzina Kamila, ta najbliższa, jest wręcz modelowa. Chłopiec w każdej sytuacji może liczyć na pomoc starszej siostry i rodziców, ale nikt nie stosuje wobec niego taryfy ulgowej, nie oszczędza go ani nie lituje się nad nim. Kamil ma swoje obowiązki w domu, rodzice uczą go samodzielności i radzenia sobie w różnych sytuacjach, nie robią różnic między nim a pełnosprawną siostrą. Starają się też, by w pełni korzystał z życia. Udziałem chłopca stają się więc rozrywki, nawet te na pierwszy rzut oka nie całkiem nadające się dla dziecka niewidzącego: Kamil jeździ na rowerze i na nartach, gra w piłkę. Dzięki takiemu wychowaniu jest odważny i pomysłowy, i co ważne – nie wstydzi się swojego kalectwa ani nie uważa go za przeszkodę w normalnym życiu: „Przecież nie potrzebuję oczu do biegania i sprzątania, i rozmawiania!”.

262

Kilkanaście scenek składających się na książkę pozwala czytelnikom poznać codzienne życie dziecka niewidomego. Obserwujemy go w domu, przedszkolu, centrum handlowym, tramwaju, u dziadków na wsi, na wycieczce, w zoo czy w muzeum. Każda z przedstawionych sytuacji ukazuje problemy, z jakimi takie dziecko może się zetknąć. Najczęściej jest to niechętna reakcja otoczenia (która zmienia się, a zmiana ta połączona jest z karą za początkowe niewłaściwe zachowanie).  

265

Niewątpliwie książka O Kamilu, który patrzy rękami jest potrzebna. W przystępny sposób podaje wiedzę o dziecku dotkniętym niepełnoprawnością, piętnuje niewłaściwe zachowania, uczy wrażliwości i daje pozytywne wzorce postępowania, zarówno ludzi pełnosprawnych, jak i jego samego. Chłopiec nie żywi urazy do tych, którzy go zranili. Jednak – moim zdaniem – jest trochę niedopracowana.

266

Autora cechuje pewna schematyczność przedstawiania sytuacji oraz skłonność do przesady. W dzisiejszych czasach podejście społeczeństwa do osób niepełnosprawnych cechują coraz większa otwartość, szacunek i życzliwość, dlatego trudno uwierzyć w ordynarne zachowanie „silnego pana” w zoo, snowboardzistów na górskim stoku czy gościa w restauracji. Podobnie mało prawdopodobne wydaje się postępowanie cioci Helenki, zwracającej się do Kamila (również publicznie): „Mój biedny kaleka!”.

260

Szkoda też, że autor w pełni nie wykorzystał sceny rozgrywającej się w przedszkolu. Dzieci dokuczają Kamilowi i Eli, podobnie jak chłopiec, niewidomej. Reakcja nauczycielki ogranicza się do przeproszenia Kamila za niesłuszne posądzenie o celowe przeszkadzanie w zabawie innym przedszkolakom. Autor mógłby rozbudować tę scenę o przykłady wspólnych działań dzieci pełnosprawnych z niewidzącymi.

264

I szkoda również, że rozdział Kim będzie Kamil, gdy dorośnie nie kończy książki. Każde dziecko, również niepełnosprawne dorasta. Rodzice Kamila myślą o jego przyszłości. Wprawdzie kariera muzyka nie jest mu przeznaczona, ale wiele innych zawodów stoi przed nim otworem: „Będziesz mógł pisać na komputerze, udzielać informacji, robić masaże lecznicze… A może zostaniesz sportowcem albo rzeźbiarzem, albo spikerem?”. Myślę ten rozdział, ukazujący niemal równe szanse dzieci pełnosprawnych z dziećmi dotkniętymi kalectwem, mógłby stać się pozytywnym podsumowaniem książki.  

263