Ziemia lubuska, czyli Bachus poniemiecki

Nie szło mi z tą ziemią lubuską. Niby wycieczka była udana, pogoda dopisała, kwaterę miałam dobrą, widziałam ciekawe miejsca, ale chęci do ich opisania brakowało. Zachód Polski to nie moje ziemie, nie czuję ich – obce nazwy miejscowości, obce nazwiska władających nimi rodów. Zbyt długo były poza granicami Polski.

Tak naprawdę pojechałam tam przypadkiem. Gdy zbierałam materiały do artykułu o Henryku Sienkiewiczu, dowiedziałam się, że na poznańskim rynku jest poświęcone mu muzeum. A skoro jest, to musiałam je zobaczyć. Postanowiłam więc pojechać gdzieś na zachód, a w drodze powrotnej wysiąść w Poznaniu, zwiedzić muzeum i jechać dalej. Dlaczego nie przyszło mi do głowy prostsze rozwiązanie, tzn. zatrzymać się w Poznaniu, obejść go wzdłuż i wszerz, odwiedzić Rogalin, Kórnik i muzeum Fiedlera w Puszczykowie, tego nie wiem. W każdym razie wybór padł na Zieloną Górę i jej okolice. Może zasugerowałam się artykułem w „Sielskim życiu” o skansenie w Ochli (a skanseny to moje ulubione miejsca). Wszystko jedno – pojechałam, zwiedziłam i opisuję.   
 
003
 
002
Bachusiki z brązu są symbolem Zielonej Góry. Przypominają, że znajdujemy się w krainie winem płynącej.
 
Zielona Góra właściwie powinna nazywać się Zielone Góry, bo położona jest nie na jednym, lecz na kilku wzniesieniach. Najbardziej znane jest Wzgórze Ceglane, zwane też – nie bez powodu – Winnym. Na jego południowym zboczu rośnie winorośl. I chociaż tereny zielone zajmują ponad połowę powierzchni miasta, to właśnie te skromniutkie drzewka mają dla niego szczególne znaczenie. 
 
054
 
Miasto – przez lata zwane Winnym Grodem – zawsze miało łagodny klimat, sprzyjający uprawie winorośli i produkcji wina. Najpierw, na początku XIV wieku, plantacje założyli zakonnicy. Za ich przykładem poszli możnowładcy, a potem bogatsi mieszczanie. W 1800 roku na terenie miasta było już ponad dwa tysiące winnic. W 1828 roku w Zielonej Górze powstała wytwórnia Gremplera produkująca wina gronowe, białe i czerwone. Kilkanaście lat później, w 1852 roku, oficjalnie ustanowiono święto winobrania. Obchodzone jest do dziś: do Zielonej Góry zjeżdżają miłośnicy wina i dobrej zabawy z całej Polski, tańczą, śpiewają i piją, a na koniec – nieco podchmieleni – maszerują przez miasto w barwnym korowodzie z Bachusem na czele. 
 
053
 
Tradycji tej nie zaniechano nawet w latach PRL-u, chociaż zlikwidowano winnice, a wytwórnię win upaństwowiono i rozpoczęto produkcję wina z jabłek, popularnego jabcoka. Po 1990 roku powoli zaczęto odtwarzać plantacje i na Winnym Wzgórzu znów rosną krzaczki winorośli. 
 
Na szczycie wzgórza stoi domek winiarza wzniesiony przez Augusta Gremplera w 1818 roku. Pod koniec XVIII wieku w mieście było ponad siedemset takich domków, służących jako magazyny do przechowywania narzędzi do uprawy winorośli.
 
008
 
Do domku przylega Palmiarnia, nowoczesny przeszklony budynek oddany do użytku w 2008 roku. Pierwszą, niedużą cieplarnię wzniesiono tu w 1961 roku i stopniowo ją powiększano – w sumie pięć razy. W obecnej, między agawami, figowcami i krzewami cytrusowymi rośnie największa palma w Polsce. Jest też restauracja, a na górze – tarasy widokowe, z których podziwiać można panoramę miasta. Nie dane mi było nacieszyć nią oczu, bo trwał akurat karnawał gimnazjalny, czyli zakończenie roku szkolnego gimbazy, a jak wiadomo, teraz w salach gimnastycznych się nie świętuje.   
 
060
Panorama miasta podziwiana spod Palmiarni. 
 
Na schodach wiodących do Palmiarni stoi rzeźba „Chłopiec z konikiem”. Jej autorem jest austriacki rzeźbiarz Józef Thorak, jeden z czołowych artystów III Rzeszy. Wykonał ją w 1936 roku na olimpiadę w Berlinie. Po igrzyskach ustawiono ją na placu koszar wojskowych w Krośnie Odrzańskim. Zdobiła je do lat 50. XX wieku, po czym trafiła do Zielonej Góry, najpierw na teren klubu milicyjnego „Gwardia”, a potem pod Palmiarnię.  
 
007
 
Zielona Góra jest starym miastem. Pierwsze wzmianki o niej pochodzą z 1301 roku, jednak wojny i pożary sprawiły, że nie może pochwalić się wieloma zabytkami. 
 
055
Stare kamienice i nowe centrum handlowe.
 
070
Uliczka przy rynku...
  
052
rynek,
 
073
 rynek...
 
005
i gołębie.
 
Najstarszym zachowanym budynkiem jest katedra pw. świętej Jadwigi Śląskiej. Kościół ufundował w drugiej połowie XIII wieku książę Konrad I głogowski i poświęcił go własnej babce. Od surowej bryły świątyni odstaje biała klasycystyczna wieża z 1832 roku. 
 
 072
 
059  
 
Patronka kościoła była ciekawą postacią, wielce skromną. Aby nie odróżniać się od ludu, chodziła boso, co drażniło jej męża. Zmusił więc spowiednika żony, by nakazał jej nosić buty. Ksiądz spełnił jego żądanie: wręczył Jadwidze buty i polecił, by je nosiła. Posłuszna spowiednikowi Jadwiga nosiła je… przewieszone na sznurku.   
 
Na rynku w Zielonej Górze, jak w prawie każdym mieście, stoi ratusz. Jego centralną część wzniesiono w XV wieku. Wielokrotnie niszczony i odbudowywany, dzisiejszy klasycystyczny wygląd zyskał w XVIII stuleciu. Wysoką na pięćdziesiąt trzy metry wieżę ratusza wieńczy piękny barokowy hełm z trzema latarniami. Hełm jest krzywy, co jest wynikiem błędu budowniczych remontujących wieżę na początku XIX wieku.  
 
006
 
W dawnych wiekach na piętrze ratusza rezydowały władze miasta, a w lochach siedzieli więźniowie. Dziś w piwnicach ratusza mieści się winiarnia „Bachus”, potomek pierwszego siedemnastowiecznego wyszynku.  
 
Niedaleko ratusza stoi piętnastowieczna Wieża Głodowa. To fragment dawnych murów obronnych, a także Bramy Nowej prowadzącej do miasta. Ma trzydzieści pięć metrów wysokości. Swą pierwotną nazwę – Łaziebna – wzięła od pobliskiej łaźni miejskiej. Obecna nazwa pochodzi od mieszczącego się w niej kiedyś więzienia. 
 
174
 Po wieży wspina się Bachusik, ale jest taki malutki, że trudno go zauważyć. 
 
Na północnym skraju rynku wznosi się najciekawszy – moim zdaniem – budynek starej części miasta. To szachulcowy kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej, dawny zbór ewangelicki zbudowany w latach 1746–1748. Do jego budowy wykorzystano cegły i kamienie z rozbieranych fortyfikacji miejskich. Murowaną wieżę dobudowano osiemdziesiąt lat później. Po II wojnie światowej zbór przejęli katolicy. 
 
050
 
058
 
068
 
069
 
Na tyłach świątyni, na tle pozostałości dawnych murów miejskich, stoi pomnik Dobosza, wzniesiony w hołdzie dzieciom wszystkich wojen, powstań i zrywów narodowych. Został odsłonięty w 95. rocznicę powstania wielkopolskiego, które wybuchło w 1918 roku przeciwko władzy niemieckiej. 
 
178
 
Kilkadziesiąt lat później mieszkańcy Zielonej Góry znów chwycili za broń, tym razem przeciwko władzy ludowej. Poszło o wzniesiony w 1900 roku dom wspólnoty ewangelickiej, który po II wojnie światowej trafił w ręce kościoła katolickiego. Księża utworzyli w nim Dom Katolicki, w którym dzieci uczyły się religii, a dziennikarze pisali do „Słowa Powszechnego”. Nie było to na rękę władzy, która postanowiła księży eksmitować, a budynek przekazać grającej w nim orkiestrze. Termin eksmisji wyznaczono na 30 maja 1960 roku. Mieszkańcy Zielonej Góry nie oddali go bez walki. Doszło do zamieszek, które przekształciły się w bitwę z milicją i ZOMO. Wzięło w niej udział około pięciu tysięcy zielonogórzan, tak zaciekle broniących Domu Katolickiego, że władze wezwały posiłki z Poznania. W rezultacie ponad trzysta osób skazano na grzywnę lub więzienie. A dom i tak przeszedł w ręce orkiestry – mieści się w nim Filharmonia Zielonogórska.
 
051
 
Od rynku do dworca ciągnie się deptak. Jego najpiękniejszy odcinek to Aleje Niepodległości. Gdy w 1817 roku zostały wytyczone, jako Große Bahnhofstraße, od razu upodobali je sobie najbogatsi mieszkańcy miasta. Po obu stronach ulicy pobudowali urokliwe pałacyki, kamienice i wille. Większość przetrwała do naszych czasów. Wśród nich wyróżnia się okazała kamienica Selmy Heider. Dwupiętrowy budynek powstał pod koniec XIX wieku z przeznaczeniem na wynajem. Zdobiły go czerwono-biała elewacja, białe renesansowe obramienia okien, masywne kolumny podpierające balkony i szeroki gzyms. Wewnątrz powstały luksusowo wyposażone apartamenty, w których zamieszkali zamożni mieszkańcy Zielonej Góry. Dziś w kamienicy, równie pięknej jak przed ponad stu laty, ma siedzibę redakcja „Gazety Lubuskiej”.
 
056
 
Ozdobą Alei Niepodległości jest też dziewiętnastowieczna wspaniała, idealnie symetryczna willa znanego architekta i przedsiębiorcy budowlanego Carla Lorenza. Obecnie jest siedzibą Zarządu Dróg Wojewódzkich. 
 
176
 
I jeszcze jedna willa. Ta należała do Wilhelma Brandta, właściciela zielonogórskiego browaru. Dziś w budynku mieści się szkoła muzyczna. 
 
177
 
Przy Alejach Niepodległości jest też Muzeum Ziemi Lubuskiej, ale jakoś nie było mi do niego po drodze. Na deptaku, tuż obok muzeum, przy stoliku rozsiadł się jego dawny dyrektor, Klem Felchnerowski. Barwna postać Zielonej Góry, czyli malarz, grafik, rysownik, wojewódzki konserwator zabytków, założyciel pisma „Nadoodrze”, wierszokleta, sportowiec, skandalista...  
 
009
 
Nieopodal stoi niewielka, zbudowana z czerwonej cegły świątynia z 1866 roku. Postawiono ją dla ewangelików, ale ponieważ wiernych przybywało, zbudowano nowy kościół, a świątynię zamieniono na muzeum regionalne. Po II wojnie światowej budynek przejęła parafia kościoła polskokatolickiego.  
 
175
 
Wspomniany nowy kościół ewangelicki znajduje się niedaleko, tuż przy placu Bohaterów. Zbudowano go w stylu secesyjnym w 1911 roku. 
 
173
 
I tak doszliśmy do placu Bohaterów. Wytyczono go w 1894 roku i nazwano imieniem cesarza Prus Wilhelma, czyli Keiser Wilhelm Platz. Na placu wzniesiono pomnik władcy. Stał do wybuchu I wojny światowej, kiedy to zarekwirowano go na potrzeby wojska. Po II wojnie światowej w tym samym miejscu stanął pomnik Braterstwa Broni.  
 
172
 
Z placu Bohaterów dwa kroki na dworzec. Muszę przyznać, że komunikacja tam doskonała. Autobusy (zielone) i pociągi podmiejskie dowiozły mnie wszędzie, gdzie planowałam, a także w miejsca zupełnie przypadkowe, i nigdy nie miałam kłopotów z powrotem do Zielonej Góry. Czysto i na czas. Zdziwiło mnie, że tam nie ma prywatnej komunikacji busikowej. Do każdej najmniejszej wioski docierają państwowe autobusy. Ludzie jeżdżą nimi i jakoś – inaczej niż w innych regionach Polski opanowanych przez komunikację prywatną – to się opłaca. Ale zanim pojeździłam po ziemi lubuskiej, odwiedziłam skansen w Ochli, jeden z najpiękniejszych, jakie widziałam. Dojechać do niego można zwykłym autobusem miejskim, bo dawna wieś Ochla dziś leży w granicach Zielonej Góry. 
 
045
 
W skansenie stoją zagrody z Dolnego Śląska, Łużyc, zachodniej Wielkopolski, a także zabudowania przesiedleńców z Kresów Wschodnich. Gospodarstwa ustawione po dwóch stronach drogi, oddzielone płotami, wokół mnóstwo drzew, gdzieniegdzie przydrożne figurki – wieś, jaką lubię.  
 
 
Skansen może poszczycić się najstarszym w Polsce drewnianym domem mieszkalnym – chałupą z Potrzebowa z 1675 roku,
 
034
 
Inną ciekawą budowlą, nigdzie indziej w Polsce niespotykaną, jest wieża winiarska. Niegdyś wiele takich wież stało wśród winnic. Tę przeniesiono do Ochli z Budachowa. Wieża to piękny „kraciasty” budynek z drewnianą, ciągnącą się dookoła galeryjką. Na parterze znajdowała się prasa do wyciskania soku, a na piętrze mieszkał właściciel winnicy, który pilnował dojrzewających winogron przed złodziejami, a potem doglądał zbiorów. Ponad dachem znajdowała się wieżyczka dla ekonoma, który liczył, ile koszy winogron zebrał każdy z pracowników.  
 
036
 
Dziś wieża też może się przydać, bo w Ochli jest winnica, wprawdzie niewielka, ale rosną w niej różne odmiany winorośli. Uprawiane są w tradycyjny sposób – każdy krzaczek przy osobnym paliku. Pod koniec września w skansenie odbywa się winobranie połączone z degustacją. 
 
 047
 Mieszkańcy skansenu.
 
Któregoś dnia, wracając do Zielonej Góry, wysiadłam w Świdnicy, niewielkiej wsi, w której stoją poniemieckie domy z czerwonej cegły (czasami otynkowane). Niektóre ledwo zipią. Mało kto je remontuje. Do wsi często przyjeżdżają jej dawni mieszkańcy – patrzą, wspominają, płaczą. Wiele takich zaniedbanych wsi widziałam z okien autobusów, jeżdżąc po ziemi lubuskiej.  
 
066
 
067
 
065
I tu maleńka plantacja winorośli. 
 
Pośrodku Świdnicy wznosi się kamienny gotycki kościół pw. Najświętszej Marii Panny Królowej Polski, wzniesiony pod koniec XVIII wieku jako zbór ewangelicki. 
 
064
 
Jest też, pochodzący z XIV, a przebudowany w XVI wieku, kościół pw. świętego Marcina. W północnej ścianie kościoła nie ma okien, ponieważ w średniowieczu strona ta symbolizowała zło. By je odstraszyć, umieszczono na niej wiele symboli opiekuńczych. Kościół otoczony jest murem z barokową bramą. Na jednym słupie stoi kamienna rzeźba świętego Jana Nepomucena, drugi zdobi postać Matki Bożej. Obok kościoła jest plabania nakryta mansardowym dachem. 
 
 062
    
 063
 
W malutkiej Świdnicy działa Muzeum Archeologiczne Środkowego Nadodrza gromadzące informacje na temat kultury łużyckiej. Mieści się w dawnym dworze Kietliczów. Budynek zbudowano w pierwszej połowie XVI wieku. Do wnętrza prowadzi kamienny portal, na którym umieszczono datę 1602 rok.  
 
061
 
Czas na Żary – stolicę polskich Łużyc. Zapamiętałam je jako czyste, zadbane miasteczko, bardzo przyjazne turystom.
 
090
 
080
 
088
 
089
 
085
 
Co krok, to dwujęzyczne (po polsku i niemiecku) tablice informacyjne. Jedne przedstawiają dzieje zabytku, inne podają miejscowe legendy. Właśnie od legend zacznę moją opowieść o Żarach. 
 
Jednym z najcenniejszych zabytków miasta jest wzniesiony w XIV wieku i kilkakrotnie przebudowywany kościół klasztoru franciszkanów, dziś kościół garnizonowy. Spoczywają w nim panowie na Żarach, czyli członkowie rodu von Biberstein. Z wieży świątyni sterczy koński łeb. Kazał umieścić go tam pewien piekarz na pamiątkę niezbyt przyjemnego zdarzenia, jakie spotkało jego córkę Aldonę.
 
086
 
Dziewczyna była prześliczna. Marzyło o niej wielu chłopców, ta jednak odprawiała ich z kwitkiem, bo swoją rękę przyrzekła czeladnikowi z piekarni ojca. Jeden z odrzuconych zalotników postanowił się zemścić. Wykorzystał strach Aldony przed narowistymi końmi. Pewnego dnia, gdy wychodziła z kościoła, chłopak popędził na nią swojego rumaka. Spłoszony koń ruszył w kierunku dziewczyny. Przerażona Aldona zaczęła uciekać, koń ją gonił. Pobiegła na wieżę, koń za nią. Dotarła na sam szczyt i już myślała, że koń ją stratuje, gdy dostrzegła małe okienko. Przecisnęła się przez nie i skoczyła. Zginęłaby marnie, gdyby jej suknia nie zahaczyła o występ w murze. Gorzej było z koniem. Wsadził łeb w wąskie okienko i nie mógł go wyciągnąć. Nieszczęsne zwierzę trzeba było dobić. Podstępny zalotnik w popłochu opuścił Żary, a szczęśliwy piekarz na pamiątkę ocalenia córki kazał wykuć z kamienia głowę konia i umieścić ją na kościelnej wieży.  
 
087
 
Inna legenda związana jest z wybudowaną w 1927 roku studnią-pomnikiem, zwaną źródłem tkaczy. Przed wojną była jednym z symboli miasta. Ufundowali ją żarscy włókiennicy, by uczcić legendarnego tkacza, który czterysta lat wcześniej miał utkać materiał dla żarskiego pana, Hieronima von Bibersteina.  
 
077
 
W 1527 roku Hieronim ogłosił konkurs na tkaninę, która miała przyozdobić zamkową kaplicę. Wygrał mistrz Stefan – próbka materiału, którą przedstawił, była wyjątkowo piękna. W jego warsztacie zawrzało. Czeladnicy cieszyli się ze zwycięstwa, bo Stefan był dobrym człowiekiem. Wszystkich – ludzi i zwierzęta, nawet te najlichsze – traktował z szacunkiem. Córki Stefana żartowały, że zamiast czeladników mógłby zatrudnić do tkania pająki, tak dużo było ich w warsztacie. Żarty żartami…  
 
Tkanina miała być gotowa do Świąt Wielkanocnych. Prace ukończono na czas i gotowy materiał czekał w składziku za warsztatem. Zapomniano jednak o wygaszeniu ognia w palenisku. Wystarczyła iskra i warsztat stanął w płonieniach. W kilka chwil tkanina zamieniła się w popiół. Mistrz Stefan był załamany. W nocy miał dziwny sen – gromada pająków uprzędła nici i utkała niezwykłą tkaninę, delikatną i lśniącą. Stefan obudził się i ze zdziwienia przetarł oczy. Leżały przed nim bele materiału, takiego samego jak we śnie. Z powały u sufitu na nici zwisał mały pajączek i szeptał: „To za dobre serce”. 
 
078
 
Gdy w „czarny wtorek", 11 września 1944 roku, Amerykanie zbombardowali żarską starówkę, studnia przetrwała. Jeszcze kilka lat po wojnie siedział na niej tkacz, a potem, którejś nocy, znikł. Wrócił w 2006 roku. 
 
Po legendach trochę prawdy historycznej. 
 
We wczesnym średniowieczu ziemia żarska stanowiła zachodnią rubież Śląska, na której ścierały się wpływy serbołużyckie i polskie. To tędy biegły ważne szlaki łączące Polskę z Dolnymi Łużycami i Niemcami. W miejscu, gdzie krzyżowały się trakty, powstała osada targowa. W 1260 roku Dewinowie nadali jej przywilej lokacyjny. Wkrótce miasto zostało opasane murami. Do naszych czasów ocalały znaczne ich fragmenty, między innymi wieża wartownicza, będąca częścią jednej z dwóch bram prowadzących do miasta. Nie znamy dokładnej daty jej budowy. Najprawdopodobniej stanęła w pierwszej połowie XIV wieku, bo wtedy zaczęto wymieniać stare drewniane obwałowania na solidne mury kamienne. W początkach XIX wieku umocnienia zaczęły przeszkadzać w rozwoju Żar i zostały rozebrane.     
 
075
 
093
Fragmenty murów miejskich.
 
Ocalała wieża znajduje się tuż obok placu Kościelnego. Zgodnie z nazwą stoi na nim potężny gotycki kościół – jeden z największych na Łużycach. Monumentalną, dominującą nad miastem świątynię wzniesiono w miejscu romańskiej z 1202 roku. Najstarszą częścią obecnego kościoła jest kamienno-ceglana wieża z 1280 roku. Do wnętrza wchodzi się przez okazały przedsionek zachodni z początku XV wieku, zwieńczony motywami żabek i kwiatonu oraz nietoperza w kluczu – średniowiecznego symbolu dwulicowości i hipokryzji. 
 
074
 
Po wejściu do nawy bocznej kościoła na niektórych ścianach można dostrzec odciski kciuków. Takie znaki zdarzają się często w kościołach stojących w miastach leżących na szlakach handlowych, bo zanim zaczęto podpisywać papierowe dokumenty, umowy zawierano, powołując się na Trójcę Świętą i odciskając kciuk na murze kościoła na potwierdzenie przysięgi. Również modlitwy i prośby o wstawiennictwo odbywały się poprzez odcisk kciuka. Powiedzenie „trzymać kciuki” wywodzi się z tego średniowiecznego zwyczaju.
 
Amerykański nalot na Żary 11 kwietnia 1944 roku zniszczył kościół. Zdewastowany i opuszczony stracił całe wyposażenie. Odbudowano go dopiero w latach 1975–1984.
 
076
 
Wokół świątyni zachowały się warowne dzwonnice, budynki plebanii i zabytkowe domy mieszkalne. W gotyckim budynku dawnej nadintendentury mieści się Muzeum Pogranicza Śląsko-Łużyckiego. Najstarsza część budynku pochodzi z XV wieku.
 
Muzeum, choć działa już prawie sto trzydzieści lat, nie może poszczycić się wieloma eksponatami. Rozgrabili je żołnierze Armii Czerwonej i powojenni szabrownicy. Ma jednak coś, co – przyjemniej dla mnie – całkowicie rekompensuje niewielką liczbę zbiorów: kolekcję przepięknej porcelany.
 
 
Fabrykę porcelany w Żarach założył w 1888 roku Gustav Otremba. Otrzymała nazwę „Gustav Otremba Porzellanfabrik Sorau N.L.” Fabryka przechodziła z rąk do rąk, ale częste zmiany właścicieli najwyraźniej wychodziły jej na dobre. Gdy w latach 30. XX wieku na świecie szalał kryzys gospodarczy, miała się doskonale. Pracowało w niej czterysta osób. W czasie II wojny światowej oprócz filiżanek i talerzy produkowano w niej elementy porcelanowe wykorzystywane w przemyśle zbrojeniowym. W czasie ciężkich walk o Żary fabryka została zniszczona. Nigdy jej nie odbudowano. W ocalałych budynkach utworzono szkołę.
 
Prawdopodobnie najstarszą żarską świątynią jest niewielki, postawiony w XIII wieku poza murami miasta, kościółek pw. świętych Piotra i Pawła. Przypuszcza się, że jego fundatorem był Ulrich Dewin, pierwszy właściciel Żar. Zbudowany z kamienia polnego i cegły, pełnił funkcję kościoła cmentarnego. Wokół świątyni niemal do połowy lat 40. XX wieku chowano zasłużonych mieszkańców miasta. 
 
092
 
Drugim obok kościoła najstarszym zabytkiem Żar jest wzniesiony przez Dewinów zamek. Powstawał w kilku etapach w czasach średniowiecza i renesansu, składa się z czterech skrzydeł i dwóch wież. 
 
Jego zaczątkiem była kamienna wieża mieszkalna. Zamek rozbudował zięć ostatniego żarskiego Dewina, Ulrich von Pack, który pod koniec XIII wieku przejął majątek. Po Packach panami na Żarach zostali Bibersteinowie. Byli jednym z najpotężniejszych rodów na Łużycach. Skupiali w swych rękach ogromne dobra: oprócz Żar również Trzebiel, Lubsko, Brody oraz wiele innych miast i wsi na Śląsku. Nowi właściciele gruntownie przebudowali zamek. Wokół dziedzińca wznieśli renesansowe krużganki, a całość pokryli sgraffitową dekoracją.
 
083
 
Gdy w połowie XVI wieku wygasła linia żarskich Bibersteinów, miasto przeszło w ręce cesarza Ferdynanda II Habsburga, który sprzedał je biskupowi wrocławskiemu Baltazarowi Promnitzowi. Zamek znów zmienił wygląd – przebudowano go w stylu barokowym. Co więcej, od wschodniej strony dobudowano do niego imponujący pałac. Powstała wielkopańska rezydencja, w której gościli królowie polscy August II i August III.
 
082
 
Po śmierci ostatniego z Promnitzów dobra żarskie przeszły na własność rządu pruskiego. Zamek przerobiono na więzienie. Pałac miał więcej szczęścia, bo został czymś na kształt dzisiejszego biurowca. Oba budynki przetrwały II wojnę światową. Po wyzwoleniu zaczęły popadać w ruinę. Gdy zwiedzałam Żary, zamek i pałac były w trakcie renowacji i już niedługo pierwszy zostanie siedzibą muzeum, a drugi zamieni się w centrum handlowe i hotel.
 
081
 
W latach 1704–1706 kierownikiem kapeli dworskiej był Georg Philipp Telemann, słynny barokowy kompozytor. Przyjechał do Żar z Lipska, gdzie był organistą i dyrektorem muzycznym w kościele Neukirche. Jego nowatorski stosunek do muzyki kościelnej i dworskiej nie podobał się tamtejszym tradycjonalistom. Bez wahania przyjął więc posadę kapelmistrza na zamku hrabiego Erdmanna Promnitza. W twórczości Telemanna odnaleźć można elementy polskiej muzyki ludowej, napisał nawet panegiryk na jej cześć: 
 
„Wychwala właśnie człowiek to, co może go ucieszyć, 
A polska pieśń uczyni to, że każdy skakać spieszy. 
Bez trudu tedy przyjdzie mi konkluzja całkiem pewna.
Muzyka polska, uwierzcie mi, bynajmniej nie jest z drewna”.  
 
079
 
W roku 1705 kapela pod batutą Telemanna umilała pobyt w Żarach elektorowi saskiemu i królowi polskiemu Augustowi II Mocnemu. Dwa lata później, z powodu zmiany muzycznych upodobań hrabiego Promnitza, Telemann opuścił miasto. Wrócił po ponad trzystu latach: siedzi na ławeczce i przygrywa na skrzypcach. 
 
084
 Na jednej z uliczek – współcześni muzykanci.  
  
Po Żarach, czas na Żagań. Legenda głosi, że miasto założyła Żaganna, córka Wandy, a wnuczka króla Kraka. Nie wyjaśnia jednak, kim był ojciec Żaganny. A jest to ciekawe, bo jak wiadomo, jej matka wolała śmierć w Wiśle niż Niemca za męża.  
 
Pierwszym żagańskim zabytkiem, jaki zobaczyłam, był fragment murów obronnych i miejsce, gdzie kiedyś stała synagoga. W połowie XIX wieku Żydzi urządzili ją w średniowiecznym bastionie miejskim (grubość jego murów sięgała jednego metra). Nad wejściem do świątyni widniał napis w języku hebrajskim: „Ten dom jest Domem Bożym dla wszystkich ludzi”. Podczas „nocy kryształowej” w listopadzie 1938 roku Niemcy spalili synagogę. Jej resztki rozebrano.
 
 125
 
Ale nie miejsce po synagodze jest największą atrakcją miasta, lecz pałac książęcy. Inicjatorem jego budowy był Albrecht Wallenstein, dowódca wojsk cesarza Ferdynanda II Habsburga. Generał nabył dobra żagańskie w zamian za zaległy żołd i od razu przystąpił do wicia sobie gniazdka. W miejscu średniowiecznej warowni polecił wybudować rezydencję palazzo in fortezza, czyli reprezentacyjno-obronną. Zaprojektował ją włoski architekt Wincenty Boccaccio, niestety kosztem innych, bo żeby generał miał piękny widok, polecił wyburzyć siedemdziesiąt pięć mieszczańskich domów.
 
 118
 
Do 1634 roku stanęła część przyziemna i parter. Dalsze prace wstrzymała tragiczna śmierć Wallensteina, zamordowanego za knucie przeciwko cesarzowi. 
 
Kilka lat później księstwo żagańskie stało się własnością rodu Lobkowitzów. To im pałac zawdzięcza swój obecny kształt. Następnym właścicielem Żagania został Piotr Biron. W 1842 roku pałac trafił w ręce jego córki, Doroty de Talleyrand-Périgord, księżnej żagańskiej, zwanej księżną Dino. Ambitna pani, o wielkiej inteligencji i urodzie, przystąpiła do jego modernizacji. Zbudowano reprezentacyjny podjazd i oranżerię, a przyległe tereny przekształcono w park krajobrazowy. 
 
119
 
120
 
Dwór księżnej Dino, znanej z artystycznych zainteresowań, stał się ośrodkiem kultury o zasięgu europejskim. Dorota utrzymywała kontakty z Chopinem, Stendhalem, Balzakiem i Lisztem, który w 1857 roku grał na organach w kościele poaugustiańskim podczas ślubu jej wnuczki z księciem Radziwiłłem.   
 
121
 
Z pałacem żagańskim wiąże się legenda. Ozdobą stu dziewięćdziesięciu siedmiu okien rezydencji są maszkarony. Nad jednym go nie ma. Wymyślenie prawie dwustu twarzy jest nie lada wyzwaniem. Rzeźbiarz, poszedł więc na skróty i zawarł pakt z diabłem, który pomagał mu w pracy, przybierając coraz to inny wygląd. Aż w końcu pokazał mu swoją własną twarz. Przerażony tym widokiem rzeźbiarz spadł z rusztowania i jedno okno zostało bez maszkarona.
 

Nieopodal zamku stoi pałac administracji książęcej, który zbudowano pod koniec XVIII wieku dla generalnego pełnomocnika księstwa żagańskiego. W 1813 roku mieszkał w nim komisarz wojenny armii napoleońskiej pułkownik Marie-Henri Beyle, tworzący pod literackim pseudonimem Stendhal.

117

Z Żaganiem związny jest astronom Jan Kepler. Przybył do miasta pod koniec lat 20. XVII wieku na zaproszenie Albrechta Wallensteina. Ich znajomość zaczęła się znacznie wcześniej... od horoskopu. W 1608 roku Wallenstein, młody jeszcze oficer, zwrócił się do astronoma, by ten sprawdził, co też gwiazdy mu przepowiadają. Gwiazdy okazały się przychylne. Oficer został generałem i panem na żagańskich włościach.  

Kepler w Żaganiu spędził dwa ostatnie lata swego życia. Wydał dwa tomy dzieł astronomicznych, po czym udał się w podróż służbową do Regensburga, która okazała się podróżą w jedną stronę. Jednak te dwa lata wystarczyły, by na deptaku stanął jego pomnik. Miasta i miasteczka robią, co mogą, żeby zwiększyć swoją popularność: tu pomnik, tam tablica ku czci. Wcale tego nie ganię. Wszelkie pomniki czy popularne ławeczki, na których siedzą sławni ludzie, mówią o mieście i danej osobie. Przyznam, że do wizyty w Żaganiu, Kepler był dla mnie raczej mało znaną postacią.  

 127

O ile mogę zrozumieć chęć uwiecznienia Keplera, o tyle dziwi mnie wystawienie pomnika Wojtkowi, żołnierzowi 2. Korpusu Polskiego generała Andersa. Przeszedł wprawdzie cały szlak wojenny, ale o Żagań nawet nie zahaczył. Niemniej miś dumnie stoi w centrum miasta, dzierżąc w łapkach pocisk. Jego pomnik w Żaganiu jest pierwszym w Polsce.  

116

Jan Kepler stoi na tle neorenesansowej wieży ratuszowej. Wzniesiona w drugiej połowie XIX wieku, nawiązuje do Palazzo Vecchio we Florencji. Do jej budowy wykorzystano fragmenty ratusza gotyckiego z XIV–XVI wieku. Na pierwszym piętrze zachowało się szesnastowieczne kryształowe sklepienie. 

 122

Pod koniec XVIII wieku właścicielami Żagania zostali Bironowie, książęta wywodzący się z Kurlandii. Pierwszemu z nich, Piotrowi – ojcu księżnej Dino – dzisiejsze władze miejskie zawdzięczają swoją siedzibę. Wzniósł on bowiem dla swojej żony Anny Doroty von Medem pałac, który obecnie jest jednym z najcenniejszych przykładów architektury klasycystycznej na ziemi lubuskiej. Zwano go „Domem Wdowim”. Po II wojnie światowej, gdy Żagań znalazł się w granicach Polski, pałac zastąpił zniszczony podczas działań wojennych ratusz. 

 181

Nieopodal „Domu Wdowiego” stoi ponury budynek. To dawne kolegium jezuickie i kościół pw. świętych Piotra i Pawła. Jezuitów sprowadził do Żagania Wallenstein. Mieli nawracać mieszkańców na katolicyzm. Budynek kolegium został wzniesiony w 1655 roku. Pod koniec XVII wieku, po pożarze, jego odbudowę w stylu barokowym zlecono architektowi Antoniowi della Porcie. Jezuici prowadzili szkołę aż do kasacji zakonu w 1773 roku. Na przełomie XVIII i XIX wieku w budynku działało więzienie dla kobiet, a potem muzeum regionalne. Dziś w ławach dawnego kolegium znów zasiadają uczniowie. Mieści się w nim Zespół Szkół Tekstylno-Handlowych.

115

W Żaganiu oprócz jezuitów swoją siedzibę mieli też augustianie. W XIV wieku wznieśli wielki klasztor (w 2017 roku został jednym z nowych siedmiu cudów Polski). Po wielkim pożarze z 1370 roku przebudowano go w stylu barokowym. Wybitny malarz śląski, Georg Wilhelm Neunhertz, wspaniale ozdobił klasztorną bibliotekę. Dzięki odpowiednio ukształtowanemu sklepieniu jej wnętrze słynie też z doskonałej akustyki. W bibliotece pracował niegdyś Kepler. Pozostały po nim dwa globusy. Jednak najcenniejsze zbiory po kasacie zakonu w 1810 roku zostały przewiezione do Wrocławia.

112

Na placu Klasztornym stoi jeden z najcenniejszych zabytków Żagania, barokowy pomnik wotywny, który tworzy figura Matki Bożej i rzeźby świętych: Augustyna, Jadwigi, Floriana i Rocha. Pomnik, ufundowany przez augustianów, miał chronić miasto przed zarazą, pożarem, głodem i wojną.

180

Na koniec zostawiłam kościół poaugustiański, w którym wnuczka księżnej Dino brała ślub, bo szukając o nim materiałów do tego artykułu, przeżyłam mały szok. Uświadomiłam sobie, że go nie widziałam!!! Zupełnie go nie pamiętam ani nie mam żadnych zdjęć. Jak to się mogło stać?! Oczywiście byłam tam, gdzie on stoi, ale musiałam go minąć, chociaż jest taki ogromny. 

111

Kościół sąsiaduje z klasztorem poaugustiańskim. Pamiętam, że weszłam na dziedziniec klasztorny. A potem musiałam albo źle skręcić, albo kościół zwyczajnie schował się przede mną. Ogromnie żałuję, że go nie obejrzałam. Wzniesiono go w drugiej połowie XIII wieku. Kilkakrotnie niszczony przez pożary, obecny wygląd zawdzięcza przebudowie z 1730 roku. Świątynia raz należała do katolików, a raz do protestantów. Gdy w połowie XVI wieku przejęli ją ci ostatni, usunęli z niej aż szesnaście ołtarzy. Dziś wnętrze kościoła to wspaniałe muzeum sztuki sakralnej (o, jejku, jejku!), a w podziemiach spoczywają książęta piastowscy dynastii głogowskiej. 

113

126
Ciekawostką jest, że w 1769 roku na wieży kościoła zainstalowano pierwszy na Śląsku piorunochron.

„Nu, Żagań, pogodi!” Jeszcze cię dopadnę! Zwiedzę i kościół, i wnętrza klasztoru poaugustiańskiego. Zobaczę sale w pałacu książęcym. Dokładnie obejrzę kościół pw. Świętego Krzyża zbudowany przez księżną Dino. W jego kaplicach znajdują się marmurowe grobowce, a wśród nich grób fundatorki kościoła (sąsiadujący z kościołem szpital powoli przeobraża się w centrum muzyczne i prace budowlane pozwoliły mi jedynie zerknąć na oba zabytki). No i oczywiście pojadę na obrzeża miasta, by zwiedzić Muzeum Martyrologii Alianckich Jeńców Wojennych. A jak już to wszystko zobaczę, to wdrapię się na wieżę widokową, pozostałość po ewangelickim Kościele Łaski, i rozejrzę się dookoła, żeby się upewnić, czy niczego nie przeoczyłam.

123

 Kolejne miasto na moim szlaku to łużyckie Lubsko. Na rynku przepychają się dwa budynki: kościół i ratusz.

133
Ok(n)o w ok(n)o. 

134

Na pierwszy rzut oka siedziba władz miejskich przegrywa. Wygląda, jakby przycupnęła na tyłach ogromnej świątyni. Ale to pozory. Ten zepchnięty z cień ratusz jest jedną z najcenniejszych renesansowych budowli ziemi lubuskiej, w dodatku pięknie odnowioną. Doprawdy, trudno zapomnieć te czerwone paseczki. 

131

Nie wiadomo dokładnie, kiedy ratusz powstał. Lubsko otrzymało prawa miejskie w XIII wieku – z rąk nie byle kogo, bo Henryka Dostojnego. Zapewne już wtedy wzniesiono jakiś budynek, w którym mogły zasiąść jego władze. Być może spłonął on w wielkim pożarze, który w XV wieku zniszczył całe miasto. Ratusz, który dziś stoi na rynku, powstał pod koniec XVI stulecia. Zbudował go włoski architekt Antonio Alberti. Budynek był wielofunkcyjny. Oprócz pomieszczeń zajmowanych przez władze miasta były tu gospoda, siedziba straży miejskiej, sąd, więzienie oraz kupieckie kramy.

W ściany ratusza wmurowano tablicę upamiętniającą Jana Raka, żyjącego na przełomie XV i XVI wieku Łużyczanina. Urodził się jako syn miejscowego sukiennika, a zmarł jako wybitny językoznawca, profesor Akademii Krakowskiej. Napisał Pieśń o Łużycach. Tablica jest dwujęzyczna, polsko-łużycka. Ogromnie żałuję, że jej nie zauważyłam.

Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, który walczy z ratuszem o palmę pierwszeństwa na rynku, jest starszy od rywala. Wzniesiono go w pierwszej połowie XIII wieku. Wielkość świątyni świadczyła o randze miasta, toteż kościół wielokrotnie rozbudowywano. Ostateczny kształt otrzymał na przełomie XV i XVI wieku, kiedy przebudowano go w stylu późnogotyckim. Ciekawostką jest, że posadzka świątyni znajduje około półtora metra poniżej poziomu gruntu. Po każdym pożarze, który nawiedzał miasto, grunt podnosił się nawet o kilkanaście centymetrów.

132

135

Wokół rynku stoją kamieniczki mieszczańskie z XVIII wieku, których urok potęgowała wisząca nad miastem burzowa chmura.

136

W Lubsku są jeszcze dwie budowle godne uwagi. Pierwsza to najstarszy budynek, zachowany w niezmienionej formie, czyli wieża dawnej Bramy Żarskiej. Wzniesiono ją w XIV wieku jako część murów obronnych. W 1834 roku, gdy zlikwidowano więzienie w ratuszu, w wieży zaczęto trzymać skazańców, stąd zapewne wzięła się jej druga, częściej używana nazwa – Wieża Pachołków Miejskich.

128

Po przeciwległej stronie miasta stoi zamek. Dokładna data jego powstania nie jest znana. Wiadomo, że wznieśli go książęta głogowscy na przełomie XIV i XV wieku. Pod koniec XVI stulecia wraz z miastem stał się własnością rodu Kotwiczów, a potem możnego rodu Bredelów, którzy przebudowali go w stylu barokowym. Przekształcili między innymi wieżę zamkową. Jej zwieńczenie w postaci ośmiobocznej latarni przetrwało do naszych czasów. Po II wojnie światowej w zamku był szpital dla żołnierzy radzieckich, w latach 50. – dom dziecka, a teraz jest Dom Pomocy Społecznej.

130

Kolejne miasto to Nowa Sól. Powstała na początku XVI wieku dzięki Habsburgom, którzy po zajęciu Śląska chcieli uniezależnić go od dostaw soli z Wieliczki. Postanowili sprowadzać sól aż z Bretanii. Do tego potrzebny był im port, dlatego przy odnodze Odry założyli osadę z solą w nazwie – Neusalzburg. Po tych odległych czasach pozostał budynek ratusza zbudowany dla cesarskiego urzędu solnego.  

149

Przewodniki nie rozczulają się zbytnio nad Nową Solą. Ograniczają się do informacji o budowie w 1927 roku mostu zwodzonego na kanale Odry. To jedyny w Polsce stalowy most podnoszony pionowo. Zamknięto go w 1988 roku ze względu na zły stan techniczny, ale już w latach 90., po gruntownym remoncie, został na nowo uruchomiony.

137

Przeszłam po nim i znalazłam się w krainie ogrodowych krasnali.

W latach 90. ubiegłego wieku, gdy w Nowej Soli likwidowano zakłady produkcyjne, a bezrobocie i bieda zajrzały w oczy jej mieszkańcom, to właśnie ogrodowe figurki uratowały miasto od gospodarczej katastrofy. Produkujące je fabryczki rosły jak grzyby po deszczu – w pewnym okresie było ich aż czterysta. I chociaż dziś ich liczba zmalała do około czterdziestu, nowosolskie figurki znane są w całej Europie. Śmiało można powiedzieć, że Nowa Sól krasnalami stoi.

138

Z wdzięczności dla nich mieszkańcy założyli Park Krasnali. Króluje w nim Soluś – krasnal gigant. Mierzy prawie pięć i pół metra, ubrany jest – zgodnie w barwami miasta – w niebiesko-żółty kubraczek i czerwoną czapeczkę. W ręku trzyma olbrzymią łyżkę do soli. Soluś trafił do Księgi Rekordów Guinessa, pokonując – o pół metra – krasnala z Nowego Jorku. 12 czerwca 2012 roku poślubił Lusię. Oprócz krasnali w parku są figurki innych baśniowych postaci. Świetne miejsce dla dzieciaków.

Rozumiem mieszkańców Nowej Soli, podziwiam ich zaradność. Nie załamali rąk, tylko wpadli na pomysł, który pozwolił im przetrwać. Osobiście jednak nie przepadam za plastikowymi krasnalami i dam zdjęcia żywych mieszkańców parku, nawet bardzo żywych. 

140

139
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. 

Jak napisałam, przewodniki nie podają wielu informacji o Nowej Soli. A szkoda, bo pochodziłam po miasteczku i widziałam sporo ciekawych miejsc, przede wszystkim kolorowe secesyjne kamienice i wille.
 
 148
 
145
 
146
 
147
Muzeum Miejskie.
 
Widziałam wysmukły, zbudowany z czerwonej cegły kościół pw. świętego Antoniego. Na stojącej przy nim ławeczce przysiadł proboszcz parafii, kapucyn ojciec Medard.  
 
142 
 
144
 
I na zakończenie spaceru po uliczkach Nowej Soli romantyczny obrazek. 
 
143 
 
Do kolejnego miasta, Kożuchowa, trafiłam właściwie przez przypadek. Podjechał autobus, wsiadłam i pojechałam. Nie wiedziałam, co mnie tam czeka, bo chociaż Kożuchów jest jednym z najstarszych miast dolnośląskich, przewodniki milczą na jego temat.
 
Najpierw zobaczyłam wysoką, zbudowaną z czerwonej cegły wieżę ciśnień. Postawiona na niewielkim wzniesieniu i licząca prawie czterdzieści metrów, jest doskonałym punktem orientacyjnym, chociaż – prawdę mówiąc – w miasteczku trudno się zgubić. Umieszczony na jej szczycie fantazyjny zbiornik na wodę sprawia, że wieża wygląda jak fragment gotyckiego zamku.
 
 182
 
Drugą wieżą w Kożuchowie, niestety w dosyć opłakanym stanie, jest wieża dawnego kościoła ewangelickiego, wzniesionego na początku XVIII wieku. Po II wojnie światowej budynek służył ewangelikom, potem przerobiono go na magazyn zbożowy, aż w końcu rozebrano. Wielka szkoda, bo był to szachulcowy „kraciaczek”.
 
153
 
Spacerując po miasteczku, dotarłam pod białą budowlę przypominającą pałac. Okazało się, że to szkoła przed wojną nosząca imię Adolfa Hitlera (albo Pan od gimnastyki żartował). Zbudowano ją na przełomie XIX i XX wieku jako Neues Schulhaus – bardzo nowoczesną jak na tamte czasy. Od frontu posadzono drzewa, na tyłach zbudowano boisko. Po wyzwoleniu w budynku powstała pierwsza polska Szkoła Powszechna w Kożuchowie. Dziś odnowiona, zadbana, obsadzona kwiatami, z fontanną przed wejściem, robi bardzo korzystne wrażenie. 
 
150
 
152
 
Jak w każdym mieście, w Kożuchowie jest rynek, a na jego środku ogromny i niegrzeszący urodą ratusz. Pierwszy zbudowano w XIV wieku, a po nim było jeszcze wiele innych, bo regularnie trawiły je pożary. Jednak za każdym razem ratusz wznoszono w takiej samej formie – jako późnogotycki murowany budynek ze smukłą wieżą. W pierwszej połowie XIX wieku przebudowano go w stylu klasycystycznym, pozostawiając niektóre cechy gotyckie. Po II wojnie światowej odbudowano ratusz, wstawiając między gotyckie i klasycystyczne pozostałości socrealistyczną budowlę. Co z tego wyszło, widać na obrazku:
 
154
 
Z ratuszem sąsiaduje kościół pw. Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny. Pierwsza świątynia w mieście powstała w XIII wieku, w czasie jego lokacji (chociaż są i tacy, którzy twierdzą, że jej fundatorem był książę Bolesław Krzywousty już w XII wieku). Była to niewielka jednonawowa kamienna budowla. Przez stulecia rozbudowywano ją i odbudowywano po kolejnych pożarach, dodając nawy, zakrystię i kaplice, tak że dziś monumentalna świątynia łączy w sobie cechy gotyckie, renesansowe i barokowe.
 
170
 
Aż do XIX wieku wokół kościoła chowano wiernych. Po dawnym cmentarzu pozostały epitafia wmurowane w jego ściany.
 
171
 
Średniowieczny Kożuchów otoczony był murami obronnymi, które w całkiem dobrym stanie przetrwały do naszych czasów. Zbudowano je z kamienia polnego. Do miasta prowadziły cztery bramy z basztami. Z czasem fragmenty obwarowań zaczęto rozbierać i pozyskiwać w ten sposób materiał na odbudowę budynków niszczonych przez pożary. Bramy zniknęły na początku XIX wieku, pozostała jedynie baszta przy Bramie Krośnieńskiej, zamieniona na budynek mieszkalny.
 
164
 
165
 Wzdłuż dawnej fosy biegnie miejska promenada.
 
167
 
 169
 
W obwarowania miejskie włączono zamek. Wzniósł go książę żagański Henryk IV Wierny w pierwszej połowie XIV wieku. Książęca siedziba składała się z piętrowego budynku mieszkalnego, wieży oraz dziedzińca otoczonego murem. Do zamku prowadził przerzucony nad fosą most zwodzony. Po śmierci ostatniego z książąt żagańsko-głogowskich w 1476 roku zamek przechodził z rąk do rąk. Pod koniec XVII wieku stał się własnością zakonu karmelitów, którzy w pomieszczeniach zamkowych urządzili klasztor i dobudowali kościół pw. świętego Józefa. Po kasacie zakonu zamek przejęła armia pruska z przeznaczeniem na zbrojownię. Po II wojnie światowej stał się budynkiem mieszkalnym, a dziś jest siedzibą domu kultury i biblioteki. 
 
163
 
Najcenniejszym zabytkiem Kożuchowa jest dawny cmentarz ewangelicki (dziś lapidarium), do którego prowadzi ta brama. Znajduje się na nim około dwustu pięćdziesięciu tablic nagrobnych wmurowanych w ogrodzenie, kilkanaście kaplic grobowych i wiele szesnasto- i siedemnastowiecznych nagrobków. Stoją na nich kamienne damy i rycerze, aniołki i kościotrupy z kosami.
 
161
 
Kożuchów różni się od innych miasteczek, które widziałam podczas moich podróży po ziemi lubuskiej. Przede wszystkim jest zaniedbany. Stoi w nim mnóstwo pięknych, ale zniszczonych, obdrapanych kamienic, nawet tuż przy rynku.
 
157
 
158
 
156
 
160
 
Do lat 60. XX wieku jedną z najciekawszych świeckich budowli Kożuchowa była kamienica Pod Świętymi Piotrem i Pawłem. Wzniesiono ją w XVIII wieku dla zamożnego mieszczanina. Pozostała po niej – niedawno odnowiona – frontowa fasada z dwiema dużymi płaskorzeźbami obu świętych. Oby niedługo inne kamienice też tak pięknie wyglądały (w całości, nie tylko od frontu).
 
179
  
Wędrówkę po ziemi lubuskiej zakończę tym, co lubię najbardziej – spacerem po pięknym parku.  

Park Mużakowski – dobro polsko-niemieckie leżące między Łęknicą a Bad Muskau, czyli gigantyczny, bo obejmujący około tysiąca hektarów teren zielony podzielony Nysą Łużycką na dwie prawie równe części. Piszę „prawie”, bo dwie trzecie są po naszej stronie, ale ta niemiecka jedna trzecia jest ciekawsza, więc się wyrównuje.

016
Nysa Łużycka. 

Park został zaprojektowany i założony w latach 1815–1845 przez księcia Hermanna Ludwiga von Pückler-Muskau, pisarza, polityka, hulakę i poszukiwacza przygód. Oczywiście pomocą służył mu sztab architektów, ogrodników, a nawet malarz – może dzięki niemu park jest tak malowniczy. Wiją się kręte drogi, ciągną bezkresne łąki, w zagajnikach kryją się ustronne zakątki, niebo odbija w jeziorkach, a niemieccy turyści podziwiają te cuda, siedząc wygodnie w dorożkach. Jednym słowem, sielanka.

013

019

020

Utworzenie parku było ogromną inwestycją. By zbudować sztuczną wyspę, przekopano odnogę Nysy. Oba jej brzegi spięto mostami. Nasadzono tysiące drzew i krzewów, wzniesiono budowle – tu niestety Niemcy mają nad nami przewagę. Po ich stronie, w Bad Muskau, są rezydencje księcia – Stary i Nowy Zamek – a ponadto oranżerie i kilka klasycystycznych budynków.


Niektóre ze ścieżek i dróżek mają własne nazwy. Jedna z nich to ścieżka Cary. Jej nazwa wiąże się z pewnym romantycznym wydarzeniem z życia rozrywkowego księcia. W czasie swoich podróży na Wschód kupił młodą niewolnicę i przywiózł ją do Bad Muskau. W listach nazywał ją czule „mia Cara”. Inna dróżka, zwana ścieżką Słowika, upamiętnia romans księcia z niezwykle popularną w tamtych czasach śpiewaczką operową Henriettą Sontag (to właśnie ów Słowik). Romantyk…

018

Książę oprócz kobiet lubił dęby. Potężne i rozłożyste były dla niego ważnym elementem kompozycyjnym. Symbolizowały moc. Najokazalszym nadawał imiona kobiet i germańskich bogów. Przez lata sam miał dąb nazwany swoim imieniem. Było to okazałe drzewo, pod którym, jak podaje legenda, w dawnych czasach odbywały się sądy. W 1991 roku dąb runął rażony piorunem. Dwa lata później w pozostałym po nim pniu posadzono młode drzewo.

015

Budowa parku i hulaszczy tryb życia niemal doprowadziły księcia do bankructwa. I tu z pomocą przyszła mu wyrozumiała małżonka. Państwo Pückler-Muskau zdecydowali się na fikcyjny rozwód, by umożliwić księciu zdobycie innej majętnej żony. Na poszukiwania udał się do Anglii. Wrócił bez żony, ale za to z planami rozbudowy parku. Ich realizacja doprowadziła do krachu finansowego. Książę postanowił majątek sprzedać.

030 

Szczęśliwie nowy właściciel, książę Fryderyk Niderlandzki, kontynuował jego dzieło. Postawił ogromny wiadukt – oryginalną bramę do parku, drewniane budowle zastąpił murowanymi, a we wschodniej części kazał posadzić niemal trzy tysiące rodzimych i obcych gatunków roślin.

010
Wiadukt, wejście do parku od strony polskiej.

Po śmierci Fryderyka dobra Muskau przejął hrabia Traugott Heinrich von Arnim, dyplomata i wieloletni osobisty sekretarz Bismarcka. On też nie zaprzepaścił wysiłków swoich poprzedników. Park rozkwitał.

W latach 1886–1888 w miejscu przeznaczonym przez Pücklera na kaplicę grobową, wzniesiono mauzoleum tragicznie zmarłej żony hrabiego von Arnim, Laury. Spoczął w nim też sam hrabia, jego druga żona oraz inni członkowie rodziny. Niestety, budowla nie przetrwała II wojny światowej. Dzisiaj na jej miejscu stoi granitowy krzyż.

011

Arnimowie upamiętnili też założyciela parku. Na wzgórzu Hilke, z którego roztacza się piękny widok na Nysę Łużycką, stoi Kamień Pücklera – głaz ozdobiony medalionem z wizerunkiem księcia.

014

Park jest piękny, ale przyznam, że początkowo nie byłam nim zachwycona. Za imponującą bramą-wiaduktem rozciąga się dosyć nudnawy park krajobrazowy, czyli drzewa. I jak to u nas – coś tam niedokończone, coś właśnie się robi, porządkuje, tu jakiś chwaścik, tam jakiś chwaścik. Poszłam więc na stronę niemiecką. Czysto, schludnie i wszystko zapięte na ostatni guzik – jak to u nich. Niby pięknie, ale jakoś tak sztywno, wszystko pod linijkę, niemiecki dryl, i te kolorki różnych mostków takie trochę kiczowate. Po pewnym czasie zaczęło mnie to męczyć. Z przyjemnością wróciłam do macierzy. 

012

032

Od 2004 roku Park Mużakowski, jeden z najpiękniejszych przykładów dziewiętnastowiecznej sztuki ogrodniczej, jest na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO.

I na koniec kilka słów o kwaterze. Zatrzymałam się w Zielonej Górze w Villi Minerva. Trochę daleko od centrum, ale dzięki temu okolica spokojna, zielona. Pokój miałam ładnie urządzony i czysty, podobnie łazienka. Pani właścicielka niezwykle życzliwa, pomocna i zainteresowana moim zwiedzaniem. Serdecznie ją pozdrawiam.  

Uporałam się z tą ziemią lubuską. Starałam się nie potraktować jej po macoszemu, mam nadzieję, że mi się to udało.


Pisząc ten artykuł, korzystałam z następujących tekstów:

K. Firley-Adamczyk, S. Adamczyk, Najpiękniejsze kamienice, DeAgostini, Warszawa 2013.
K. Firley-Adamczyk, S. Adamczyk, Ratusze, DeAgostini, Warszawa 2011. 
K. Firley-Adamczyk, S. Adamczyk, Skanseny, DeAgostini, Warszawa 2011.
T. Heyduk, L. Jerzak, J. Koźma, R. Sobera, Park Mużakowski i atrakcje geoturystyczne okolic Łęknicy, Chroma Drukarnia, Łęknica 2005.
R. Hrynyk, Skarby Kultury UNESCO, DeAgostini, Warszawa 2010.
Na ludowo, Demart SA, Warszawa 2011.
J. Sawicka, A Krasuska, Kraina Bachusa, „Sielkie Życie” 2014, nr 2. 
A. Worobiec, Środkowe Nadodrze. Panorama turystyczna, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1981.

Oraz informacji udostępnianych w zwiedzanych obiektach i na stronie internetowej: www.polskaniezwykla.pl

 

 czerwiec 2016