Sławni kryniczanie - Jan Kiepura i Nikifor
Kiepura był przystojny, wielbiony przez tłumy i nieprzyzwoicie bogaty.
Zdjęcie wykonane w sanatorium „Patria”.
Obdarzony niezwykłym wdziękiem i pięknym głosem, śpiewał w Wiedniu, Mediolanie, Paryżu i Berlinie, koncertował we włoskiej La Scali i w amerykańskiej Metropolitan Opera. Wraz z żoną Martą Eggerth, węgierską śpiewaczką operetkową, występował na Broadwayu w Wesołej wdówce. Zagrał w prawie czterdziestu filmach. Miał doskonały kontakt z publicznością, którą szanował. Nigdy nie odmawiał, gdy proszono go o krótki koncert. Arie operowe i popularne piosenki śpiewał więc w przeróżnych miejscach: na ulicy, dachu taksówki, balkonie, a także na krynickim deptaku. Dziś w miejscu, gdzie występował, stoi muszla koncertowa z jego podobizną.
Każdy, kto przyjeżdża do Krynicy autokarem i wysiada na przystanku przy sławetnej „Hawanie”, pierwsze, co widzi, to pomnik wielkiego tenora. Jego autorem jest warszawski rzeźbiarz Tadeusz Markiewicz. Odsłonili go 17 lipca 2004 roku Barbara Cieniawa i Bogusław Kaczyński. Na uroczystości obecny był Stefan Półchłopek, twórca Festiwalu im. Jana Kiepury. Organizując go, chciał upamiętnić życie i twórczość wybitnego śpiewaka, którego znał osobiście. Podczas festiwalu do Krynicy zjeżdżają najwięksi polscy i zagraniczni artyści sceny muzycznej.
Jan Kiepura nie był zwykłym kuracjuszem raz na jakiś czas zaglądającym do Krynicy, ale jej mieszkańcem. W 1927 roku za namową przyjaciela Zygmunta Protassewicza kupił parcelę pod budowę luksusowego pensjonatu. Zapłacił 2 dolary 20 centów za metr kwadratowy. Protassewicz w liście do Kiepury pisał: „Mistrzu! W Krynicy odkryto jedyne w swoim rodzaju źródła mineralne w Europie leczące bezpłodność. Klientela będzie zapewniona. Niech Pan inwestuje w ten uroczy zakątek, a na pewno Pan wygra”.
Śpiewak posłuchał jego rady. Inwestycję w Krynicy potraktował jako lokatę kapitału i dom dla rodziców: „Buduję hotel w Krynicy, 200 pokoi z salą teatralną, restauracyjną, łazienki, telefony w pokojach, dwie windy, słowem – luksus. Kosztować ma 160 000 dolarów. Pieniądze moje i trochę pożyczki. Robię to dla Starych, no i dobra, i pewna lokata pieniędzy”. Mógł sobie na taką budowę pozwolić. Był wówczas najbogatszym polskim artystą. Za jeden występ w Stanach Zjednoczonych żądał 1500 dolarów, czyli 300 dolarów więcej niż inni.
Zaprojektowanie „Patrii” śpiewak zaproponował młodemu architektowi Bohdanowi Pniewskiemu. Gdy ten podał Kiepurze wysokość swego honorarium, usłyszał: „Panie, taki projekt zrobiłbym sam za połowę sumy”, na co architekt odpowiedział: „Za połowę tej sumy to ja mogę panu zaśpiewać”. W końcu doszli do porozumienia i Pniewski „Patrię” zaprojektował. Nadzorem budowlanym zajął się ten, który namawiał Kiepurę do kupna działki, Zygmunt Protassewicz, późniejszy mąż znanej aktorki, Jadwigi Smosarskiej.
W Boże Narodzenie 1933 roku pierwsi goście weszli do luksusowego pensjonatu „Patria” (ojczyzna). W niczym nie ustępował najnowocześniejszym hotelom szwajcarskim czy austriackim. Prowadziły do niego drzwi obrotowe, wnętrza wyłożone były marmurem i alabastrem, a meble wykonane ze szlachetnych gatunków drewna.
Wnętrze „Patrii”.
Nad trzydziestoosobowym personelem pensjonatu czuwał Niemiec Johan Günter. Gospodarzami „Patrii” zostali rodzice śpiewaka, Maria i Franciszek Kiepurowie. Matka „po latach biedy i wyrzeczeń, gdy na początku małżeństwa zbierali grosz na własny dom, a potem po latach niesnasek z mężem i awantur o starszego syna [Jana – przyp. AB], którego ojciec wyrzucił z domu po przerwanych studiach prawniczych – teraz czuła się w miarę spokojna i szczęśliwa”.
Wnętrze „Patrii”.
Kiepura nie był na uroczystym otwarciu „Patrii”. Pod koniec 1933 roku znalazł się w Berlinie, gdzie miał rozpocząć zdjęcia do filmu Dla ciebie śpiewam. Jego partnerką została mało wówczas znana śpiewaczka Marta Eggerth. Początki swojej znajomości z Kiepurą wspomina: „Przedstawieni zostaliśmy sobie jeszcze w 1933 roku, w przeddzień rozpoczęcia zdjęć, na wielkim balu sylwestrowym. [...] Zegary biły północ. Kiepura ścisnął mi dłoń, ale nie był to zwykły konwencjonalny uścisk ręki. [...] Po prostu złościł się, że witać musi Nowy Rok w Berlinie, a nie w Krynicy, gdzie otwierała podwoje wybudowana przez niego «Patria»”.
W 2013 roku w krynicki deptak wmurowano gwiazdy Jana Kiepury i jego żony.
Otwarcia pensjonatu nie uświetnił swoją osobą, ale poznał Martę, późniejszą żonę, i potem wielokrotnie oboje fotografowali się na jego tle, a prasa chętnie te zdjęcia publikowała.
Trudno o lepszą reklamę, toteż do „Patrii” tłumnie przyjeżdżali zamożni miłośnicy wypoczynku „u wód”: Hanka Ordonówna, Jadwiga Smosarska, Loda Halama, Eugeniusz Bodo, generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski i Tadeusz Dołęga-Mostowicz.
Wnętrze „Patrii”.
W 1937 roku do „Patrii” zawitała następczyni tronu Holandii Juliana Orańska-Nanson ze świeżo poślubionym mężem. W Krynicy książęca para zamierzała połączyć przyjemne z pożytecznym: spędzić miesiąc miodowy i leczyć niepłodność Juliany. Klimat i wody krynickie pomogły, matką została aż czterokrotnie. Przejęty tym wydarzeniem Jerzy Waldorff, pisząc szkice do biografii śpiewaka, stwierdził nawet, że „Kiepura pośrednio przyczynił się do zapewnienia sukcesji tronu holenderskiego”. Prawda to albo i nie, niemniej wizyta książęcej pary niewątpliwie rozsławiła „Patrię” na świecie.
Źródełko „Bocianówka” na Górze Parkowej. Według tradycji woda z niego leczyła niepłodność u kobiet.
Zapewne wodę z „Bocianówki” piła Juliana.
Dwa lata później pensjonat zajęli Niemcy. Według różnych źródeł znajdowała się w nim siedziba Hitlerjugend lub sanatorium dla oficerów. Rodzice Kiepury musieli opuścić budynek. Po wojnie „Patrię” upaństwowiono, a w 1965 roku śpiewak otrzymał za nią odszkodowanie. Dziś w budynku mieści się sanatorium. Można wejść po wyłożonych zielonym dywanem schodach i zajrzeć do środka. Dla zainteresowanych – stoi przy ulicy Puławskiego 35.
Drugi znany kryniczanin to Nikifor – biedy Łemko, któremu natura poskąpiła wdzięku i urody, ale obdarzyła talentem malarskim. Tego talentu zresztą przez lata nikt nie potrafił dostrzec, a i teraz zdania na temat obrazów Nikifora są podzielone.
Zdjęcie wykonane w Muzeum Nikifora w Krynicy.
Naprawdę nazywał się Epifaniusz Drowniak. Był synem Jewdokii, miejscowej głuchoniemej dziewczyny, najmującej się do prania w hotelach. Ojca nie znał. Nikt nie wie, kto nim był, a że Nikifor talent musiał po kimś odziedziczyć, zaczęto podejrzewać, że Jewdokia miała go z jednym z malarzy bywających w eleganckim pensjonacie „Trzy Róże”. Najpierw padło na Aleksandra Gierymskiego, potem wytypowano siwego, starszego pana, niejakiego T., wystarczająco zamożnego, by w luksusowej willi miło spędzać czas na malowaniu i uwodzeniu sprzątaczek.
Cerkiew w Krynicy. Miejsce chrztu Nikifora.
Prawdy nigdy się nie dowiemy, faktem jest, że matka wychowywała Nikifora samotnie. Odziedziczył po niej ułomność, która utrudniała mu porozumiewanie się z otoczeniem. Słabo słyszał, a wada wymowy (spowodowana przyrośniętym językiem) sprawiła, że niezrozumiale bełkotał. Niemal całe życie uchodził więc za miejscowego głupka i dziwoląga. Pokpiwali z niego dorośli, ganiały za nim dzieci i jedynie pies bronił go przed ludzką niechęcią.
Zdjęcie wykonane w Muzeum Nikifora w Krynicy.
Kiedy podczas I wojny światowej matka zmarła, Nikifor został sam i rozpoczął tułaczkę po galicyjskich wsiach i miasteczkach. Wtedy też zaczął malować swoje pierwsze obrazki: pejzaże beskidzkie z cerkwiami i stacyjkami kolejowymi, urzędy, fabryki, pensjonaty i wille, a także spotykanych ludzi. Tych, którzy go dręczyli, karał na obrazach. Malując, wymierzał im sprawiedliwość, skazując na męki piekielne. Malował też siebie, ale nigdy takiego, jakim był naprawdę. Z autoportretów patrzy na nas elegancki, pełen godności pan w garniturze, urzędnik pod krawatem, biskup w szatach liturgicznych, a nawet święty w ikonostasie – takim chciał widzieć się Nikifor.
Autoportret. Zdjęcie wykonane w Muzeum Nikifora w Krynicy.
Malował na czym się dało: kawałkach tektury, pudełkach po papierosach, drukach urzędowych, opakowaniach po czekoladkach, kartkach wyrwanych z zeszytu. W zależności od stanu swych finansów i pomocy niewielu życzliwych mu osób malował akwarelami, często łączonymi z temperą lub farbami olejnymi.
Wnętrze Muzeum Nikifora w Krynicy.
Nikifor był analfabetą, lecz nie chciał, by o tym wiedziano. Swoje prace opatrywał napisami, odwzorowując zauważone gdzieś szyldy lub drogowskazy. Do ukończonych obrazków przyklejał ramkę z pasków papieru, a na odwrocie mocował pętelkę i stawiał pieczęć: Nikifor-Matejko, czyli malarz nad malarzami.
Skąd Nikifor wiedział o Matejce? Niektórzy twierdzą, że w młodości został porwany przez tajemniczych malarzy. Jednym z nich miał być architekt Tadeusz Stryjeński, drugim – jego brat Karol. Zabrali Nikifora do Krakowa, by przygotować go do studiów na Akademii Sztuk Pięknych. Może wtedy Nikifor zobaczył płótna Matejki, docenił ich wielkość i nazwisko malarza przyjął jako nazwę swojej profesji.
Po dwóch latach tajemniczy malarze odwieźli Nikifora do Krynicy. Może to prawda, może legenda. Zapewne coś jest na rzeczy, bo Nikifor umieścił na swych obrazach dwóch panów – z Krakowa i Lwowa.
Nikifor w młodości. Zdjęcie wykonane w Muzeum Nikifora w Krynicy.
Nie ulega natomiast wątpliwości, że w 1930 roku urok obrazów Nikifora odkrył ukraiński malarz Roman Turyn. Pokazał je przebywającym w Paryżu przyjaciołom artystom. Wzbudziły entuzjazm. Znawcy docenili mistrzowskie posługiwanie się kolorem przez łemkowskiego malarza samouka. Dzięki Turynowi w 1938 roku we Lwowie zorganizowano wystawę jego prac.
Zdjęcia wykonane w Muzeum Nikifora w Krynicy.
Wybuchła II wojna światowa. Nikt nie wie, jak Nikifor zdołał ją przeżyć. Po wyzwoleniu trzy razy wywożono go z Krynicy na ziemie odzyskane. Pierwszy raz jako szpiega, drugi – w czasie akcji „Wisła” – jako Łemka, a trzeci jako żebraka. Trzy razy pieszo wracał do Krynicy. Nie wiadomo, jak odnajdywał drogę. W końcu za Nikiforem ujął się Juliusz Zawadowski, ówczesny naczelny lekarz uzdrowiska i zarazem burmistrz Krynicy, i dano mu spokój.
Pomnik Nikifora w Krynicy według projektu profesora Czesława Dźwigaja.
Przez pięćdziesiąt życie Nikifora było nędzne i jednostajne. Mieszkał gdzieś kątem, jadał marnie, nosił darowane, zniszczone ubrania. Wychodził rano, malował na ulicy wśród drwin i śmiechu przechodniów, wieczorem liczył grosze, które wpadły do kapelusza.
Wnętrze Muzeum Nikifora w Krynicy.
Swoją przenośną pracownię rozkładał tam, gdzie spacerowali turyści i kuracjusze – na murku niedaleko deptaka. „Mały, nędzny, zgarbiony, schowany był w środku dużego zbiegowiska dzieci i gości uzdrowiska [...]. Uśmiechniętą twarz miał nachyloną, oczy zasłonięte okularami, z oprawką złamaną, przewiązaną sznurkiem. Malował w pozycji niewygodnej, uświęconej własną tradycją. Rozpoczętą akwarelę przytrzymywał lewą ręką na murze, na którym siedział. Przy nim – kasetka z kilkoma obrazkami dla reklamy, butelka wody, bułka, zegarek, kapelusz odwrócony. W kapeluszu pięćdziesiąt groszy”.
Murek, na którym malował Nikifor.
Drewniana budka na terenie kompleksu sportowego przy ulicy Pułaskiego.
Letnia pracownia Nikifora od 1965 roku.
Nikifor nosił ze sobą ilustrowany list żebraczy z prośbą „o kawałek płótna czy też jedzenie czy pieniądze”. W zamian oferował swoje prace „bardzo tanio, aby tylko żyć”. Naiwne obrazki ułomnego twórcy nie znajdowały wielu nabywców. Ale on wciąż malował, bo w swojej pracy odnajdywał sens i radość życia. A może dlatego malował tak dużo, że nie mógł się wygadać?
List proszalny. Zdjęcie wykonane w Muzeum Nikifora w Krynicy.
Były osoby, które nie przechodziły obok niego obojętnie. Nikifor „...wszystkie przysługi odbierał jako coś naturalnego, równie naturalnego jak krzywdy, które go spotkały. Czasem, jeśli ktoś systematycznie okazywał mu pomoc, potrafił się nawet domagać czegoś i to także uważał za naturalne. Skoro chcą dać – niech dają to, co mu potrzebne”.
Dom rodziny Ferków przy ulicy Zieleniewskiego, w którym przez kilkadziesiąt lat mieszkał Nikifor.
Pod koniec lat 40. XX wieku życie Nikifora się zmieniło. Siedzącego na murku malarza dostrzegli Ella i Andrzej Banachowie, historycy i mecenasi sztuki. Przez dziesięć lat sprawowali nad malarzem opiekę. Dzięki nim obrazy Nikifora ujrzała i doceniła cała Europa, a potem świat.
Nikifor z Ellą i Andrzejem Banachami.
Zdjęcie wykonane w Muzeum Nikifora w Krynicy.
Andrzej Banach w książce poświęconej malarzowi, pisze: „Nasza przyjaźń z Nikiforem, rozpoczęta spotkaniem z nim w roku 1947, doprowadziła do pokazania go w ciągu niecałych trzech lat w dziesięciu miastach Europy Zachodniej i Małej Azji. Był w Paryżu, Amsterdamie, w Brukseli, w Liege, w Hajfie, w Baben-Baden, we Frankfurcie nad Menem, w Hanowerze, w Bazylei, i znowu w Paryżu. Był też w Rzymie, w Knokke-Le-Zoute, w Wiedniu, w Chicago, w Londynie, nie licząc pomniejszych ekspozycji zagranicznych”.
Willa „Szwarcówka”. Mieszkanie Nikifora w latach 1964–1966.
Ciekawe, czy Nikifor wiedział, że jego obrazy zjeździły niemal cały świat. Chyba nie, bo – jak pisze wyraźnie niechętny Banachom Aleksander Jackowski – popularyzując twórczość Nikifora, Banachowie organizowali sobie całkiem ciekawe życie, a Nikifor „nie zdawał sobie sprawy, że robi karierę, bo to inni robili ją na nim. Do niego nie docierało, że jego obrazki sprzedaje się za dużą cenę w kraju i za granicą. Po prostu przychodzili ludzie i kupowali za grosze lub wyświadczoną przysługę”.
Willa „Orlęta”. Mieszkanie Nikifora w latach 1967–1968.
Obrazy Nikifora podróżowały po świecie, ale jego samego też świat ciekawił. Co kilka miesięcy wybierał się w podróż koleją. Jakimś cudem kupował bilet, wyszukiwał peron, wsiadał do właściwego pociągu, przesiadał się w Nowym Sączu i jechał do Tarnowa, Krakowa lub Warszawy. Ołówkiem szkicował widziane po drodze kościoły, ratusze i dworce.
Wnętrze Muzeum Nikifora w Krynicy.
Z inicjatywy Andrzeja Banacha i ówczesnego burmistrza Stefana Półchłopka prawie siedemdziesięcioletni Nikifor otrzymał pierwszy w życiu dowód osobisty. Osiemnastego września 1962 roku sąd w Muszynie ustalił jego nowe personalia, przy okazji pozbawiając go niewygodnego łemkowskiego pochodzenia. Do imienia dodano nazwisko Krynicki, rodziców nazwano Jan i Ksenia, za datę urodzin przyjęto 1 stycznia 1895 roku.
Wnętrze Muzeum Nikifora w Krynicy.
Decyzja sądu spotkała się ze sprzeciwem Łemków. Zaczęli poszukiwać zapisów w księgach parafialnych i znaleźli. Wynikało z nich, że Nikifor nazywał się Epifaniusz Drowniak, urodził się 21 maja 1895 roku w Krynicy, matka miała na imię Jewdokia, a ojciec był nieznany. Łemkowie podjęli starania, by przywrócić Nikiforowi prawdziwe nazwisko i co ważne – potwierdzić jego łemkowskie pochodzenie. Udało im się to dopiero 26 marca 2003 roku.
Wnętrze Muzeum Nikifora w Krynicy.
Ostatnie lata życia Nikifora lepiej są znane nawet tym, którzy nie interesują się sztuką. Wszystko dzięki filmowi z 2004 roku Mój Nikifor z genialną Krystyną Feldman w roli głównej. Prawnym opiekunem malarza był wtedy Marian Włosiński, miejscowy plastyk. Udostępnił Nikiforowi swoją pracownię w Starym Domu Zdrojowym i przyczynił się do zorganizowania w 1967 roku największej wystawy prac malarza w warszawskiej Zachęcie. On też po śmierci Nikifora zadbał o tysiące prac, które po nim pozostały.
Nikifor w mikrobusie Mariana Włosińskiego.
Zdjęcie wykonane w Muzeum Nikifora w Krynicy.
Pod koniec życia Nikifor odniósł sukces. Niechciane obrazki zaczęły osiągać zawrotne ceny. Mimo to artysta nie zmienił swego stylu życia. Dopóki mógł, wyruszał „do pracy”, na ulice Krynicy, i malował. Miał mieszkanie, pieniądze i doskonałą opiekę, jednak lata poniewierki zrobiły swoje. Ciężko chory, odszedł 10 października 1968 roku w sanatorium w Foluszu koło Jasła. Spoczął na cmentarzu w Krynicy. Jego nagrobek wykonał rzeźbiarz Bolesław Chromy. Znalazły się na nim dwa napisy: „Epifan Drowniak” cyrylicą i „Nikifor Krynicki” alfabetem łacińskim.
W 1995 roku w centrum Krynicy w zabytkowej willi „Romanówka” otwarto muzeum Nikifora. W jego zbiorach jest największa na świecie, bo licząca ponad tysiąc eksponatów, kolekcja obrazów, w tym najcenniejsze prace, namalowane w latach 20. i 30. XX wieku „tajemnicze w pomyśle, odważne w kolorze, ciemne w tonacji, precyzyjne w rysunku”.
Willa „Romanówka”. Muzeum Nikifora w Krynicy.
Muzeum gromadzi też pamiątki po artyście – drewnianą skrzynię, w której przechowywał cały swój dobytek, przybory malarskie, tanie farby, pędzle i różne rodzaje papieru, a także listy proszalne i oryginalne pieczęcie, którymi artysta sygnował ukończone obrazki. Ściany zdobi mnóstwo fotografii.
Wnętrze Muzeum Nikifora w Krynicy.
Pisząc ten tekst, korzystałam z książek:
A. Banach, Nikifor, Wydawnictwo Arkady, Warszawa 2004.
A. Jackowski, Świat Nikifora, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2005.
W. Panek, Jan Kiepura. Życie jak z bajki, Wydawnictwo Kurpisz, Poznań 2002.
Oraz informacji dostępnych w „Patrii” i Muzeum Nikifora.
czerwiec 2017